niedziela, 30 grudnia 2012

piekło

dzisiejszy dzień, 30 grudzień 2012 to było piekło! Muszę to napisać!!!!!!!!!!!!!!!!!
Boże, pomóż mi, proszę...
Tak się boję, a nie umiem nic z tym zrobić. To mnie ogarnia. Nie pozwól na to!:(

piątek, 28 grudnia 2012

dziwny, nic nie wnoszący dzień?

Budząc się rano znów strasznie bolała mnie głowa i gardło, nie miałam apetytu. Zjadłam jednak śniadanie(w końcu musiałam) i wzięłam tabletki. Uznałam, że nie mogę się tak przejmować że je biorę, bo w końcu jak jestem chora to muszę. Potem położyłam się i leżałam, leżałam. Starałam się coś czytać, ale ta książka, takie książki, dawniej wydawały mi się fajne, teraz mnie nudzą. Zrobiłam się strasznie..przewidywalna? Za dużo już widziałam. Zrezygnowałam więc i słuchałam muzyki. Prawie zasypiałam, ale jakoś nie mogłam. Przemek napisał, że mnie kocha.. Nie wiem jednak, czy mówi to poważnie. A ja jak zwykle przystępuję do obrony przed tym.. Wczoraj wieczorem nawet pojawiła się myśl, że to jakiś pedofil, czy coś. Bzdura totalna. Gorsze dla mnie jest to, że nie mam pewności że on tak piszę tylko do mnie.. Czy ja go w ogóle dobrze znam? Wydawało mi się, że tak.. Teraz niczego nie jestem pewna. Może za szybko wyznaliśmy sobie miłość.. Mam wrażenie, że on też stracił chęci.. Dziś znów pojawiła się ta głupia myśl, myśli. Co, mam czekać zapewne na jeszcze gorszy stan.. Bo od tego się zaczyna. Poczucie, że nic nie osiągnę, że może jak wyjdę znów się czegoś będę bała, strach na myśl o powrocie do szkoły, leń ze mnie straszny, nic mi się nie chcę.. Pisać potrafię cudnie, świetnie, ale jak przychodzi to, co trzeba, idzie mi to z trudem. Po co się zastanawiać, czy wypadnę dobrze w klasie? Czy ładnie wyglądam, czy kiedyś będę szczęśliwa. Często wracają mi zachowania i myśli z życia przed depresją, i tego też nie akceptuję, bo widzę dużo błędów. A jednak dawałam sobie radę, i nie zastanawiałam się czy dam. Chociaż sprawy sercowe zawsze były trudne. Najpierw zadowolenie, szczęście, potem starałam się robić wszystko, by kogoś zniechęcić do mnie.. Bo tak cholernie się tego boję! Czy się kiedyś przełamie?! Ileż można! Niedługo 19 lat..! Nie do wiary, a ja jestem taka żałosna. Nic z tym nie robię. Myślę, by pójść na terapię, ale nie idę. Myślę, że powinnam iść do dentysty, ale nie idę! Coś mnie cholera powstrzymuję, i co, mam się tłumaczyć chorobą? Gdzie jest przyczyna? Już mi lepiej jeśli chodzi grypę. I ogólnie chyba można uznać, że mój stan uległ jakieś poprawie.. Może teraz wystarczą tylko moje chęci? Wiem, że jestem silna, po tym wszystkim dalej trwam.. Muszę walczyć, do końca. Taaa.

czwartek, 27 grudnia 2012

zauroczenie

Tak.. Napisał mi to, pierwszy! Zauroczył się we mnie.. Nie tylko ja to poczułam. Wiedziałam, pod początku to czułam. Nic innego się nie liczy.. To, że mam gorączkę, kaszel, nerwicę, depresję.. Liczy się on. Cudowny, kochany on. Nie chcę by dużo osób o tym wiedziało.. Może Adzie powiem. Chcę się tym cieszyć! Już mnie nachodzą głupie myśli, że jak się spotkamy to będę za brzydka, i inne. To bzdury, on taki nie jest. Ja bym go pokochała nawet jakby był brzydki.. Teraz to wiem. Dziś do mnie Justyna dzwoniła. Pogadałyśmy chwilkę. Pisałam notatki do dzienniczka, długo, i dalej muszę pisać. Sprawdzałam opinię na temat mojego psychiatry. Zauważyłam, że jak o tym nie myślę, jest lepiej.. A dziś jak tak w tym siedziałam, trochę dziwnie się poczułam. Nie wiem, teraz  najlepsze wyjście widzę w tym, by się czymś zająć, nie myśleć o tym. Z Aśką lepiej. A nawet, teraz wcalę mnie nie wkurza.. Jestem dla niej miła, jest w porządku. Dobra, teraz kilka informacji o Przemku. :)
Przemek:
- 18 lat
- data  urodzenia: 3.09.1994
- województwo: zachodniopomorskie
- nie widzana fotka, ale opis: niebieskie oczy, ciemne włosy, duże usta
- prawie 2 m wzrostu
- ulubiony kolor: czarny
- słucha: hip hop, muzyka poważna, czasem rock
- ma depresję, nerwicę
- robi prawo jazdy
- wrażliwy
- nieśmiały
- miał jakiś wypadek, ale nie chcę o nim mówić
- często coś przekłada
- ma jakąś wadę serca..
- przerwał szkołę, ale ma zamiar wrócić
- nie ma łatwego życia
- mogę powiedzieć mu o wszystkim
- ma coś do swojego wyglądu, nie powie co
- znamy się od niedawna, a wie o mnie więcej niż wiele osób
- nie ma pewności siebie
- jest zabawny, ale potrafi być poważny
- jest wspaniały
No to na tyle. :D

środa, 26 grudnia 2012

drugi dzień świąt, dom-szpital

To takie dziwnie.. Teraz czuję się zupełnie..okey. Pomimo gorączki, bólu gardła, języka, i kilku innych rzeczy. Czy to Przemek? Czy świadomość, że wszystko to, co mi się tyle czasu wydawało, było tylko w mojej wyobraźni.. A może pogodziłam się z losem, i jest mi łatwiej? To nie tak, że jestem pewna, że to nie wróci. A nawet nie wierzę że całkiem zniknęło. Jakby było tak, jak dziś, wystarczyłoby tylko tyle.. Nie ciągłe lęki, obawy. Chociaż dziś też coś mnie naszło, ale zdecydowanie lepiej to zniosłam. Przemek.. cudowny, miły, wrażliwy. Dlaczego czuję, że go potrzebuję? Pomimo tego, że wiem, że jest daleko. Chcę go zobaczyć, pisać z nim.. Co z tym będzie dalej? Nie wiem, nie mam zamiaru się nad tym zastawiać. Wolę trwać w tej..radości. Dopadnie mnie, okey.. Cieszę się z tej choćby chwilowej radości i poprawy! ;)

poniedziałek, 24 grudnia 2012

Wigilia

Dzisiejszy dzień.. Troszkę gorszy niż wczoraj. Aśka jest.. i na początku miałam okropne myśli. Naprawdę, obwiniałam ją za wszystko.. a to chyba nie jej wina, że zachorowała.. Bałam się też jej, dalej trochę boję. Ale myślę, że nie jest groźna. Może ma te lęki, jak ja. Hmm, musi się jakoś przystosować.. Przemek.. nie idzie na Wigilię. :( wczoraj pisaliśmy do 1 30 w nocy, telefon mi się zepsuł, ale zaczął działać. Dlaczego tak mi zależy, by nie był smutny? Gryzie się strasznie, to ma coś związek z wypadkiem.. ale nie chcę nic powiedzieć. I z jego rodziną. Chcę, żeby był obok.. nie wiem dlaczego. Jest daleko. Zostają rozmowy. Dziś Wigilia. Zupełnie inna, niż dawniej, dla mnie chociaż, bo wszystko się zmieniło.
Co się zmieniło:
- moje zachowanie, myślenie w stosunku Aśki, jak i we wszystkim
- nie spotykam się tak często z Justyną i Dominiką,
- często się wkurzam bez powodu
- czasem boję się wyjść, nie wiadomo dlaczego
- mam depresję i nerwicę
- mam laptopa, więc siedzę na kompie też wieczorami, kiedy chcę i mam czas
- jestem bardziej..wrażliwa i rozumna dla ludzi
- poznałam Przemka
- zaczęłam inaczej na siebie patrzeć
- zaczęłam porównywać się z Aśką na każdym kroku
- często się boję, mam lęki
- mam gorsze oceny
- biorę leki
- często mam wszystko gdzieś
- chodzę do psychiatry
- nie robię już zdjęć
- mam lewe ruchy, brak sprawności fizycznej
- czuję, że jestem inna od reszty, bardziej..dojrzała?

Dobra, Wigilia.. napiszę jeszcze.

niedziela, 23 grudnia 2012

niedziela lepsza

Tak, czuję się świetnie! Mogę to przyznać. Całkiem inaczej niż wczoraj. Wiem że to chwilowe! I to jest w tym wszystkim najgorsze! Jakby tak było cały czas.. Nie będzie, za wiele razy już w to wierzyłam! Nie będę wierzyć,że będzie okey, zawsze tak jak teraz, bo nie będzie. Ale korzystam z dobrego humoru! To wszystko przez Przemka, chyba.. Taka radość nie wiadomo z czego :D Tak cudownie się z nim piszę. Tak przyjemnie, cieszę do monitora. Czuję że jest podobny. Dziś nawet mało co myślałam o tym wszystkim, a dużo o nim.. W kościele zleciało dosyć dobrze, chociaż jak szłam do Komunii to jakiś dziwny stan mnie wziął, jakbym była lewa. Opamiętałam się i dzień zleciał super, pisałam z nim. Czuję się jak zauroczona, nie wiem czego. Mieszka daleko.. Ale te nasze rozmowy. <3 Babeczki zrobiłam, wyszły super. Potem włączyłam laptopa, i jestem tu teraz. Piszę z nim. Dlaczego tak dobrze mi się z nim piszę..  :) Zamierzam trwać w tym stanie, mimo wszystko. Jutro Wigilia.. czuję, że dam radę, i może być fajnie.

sobota zmienna

Bardzo źle ze mną było dziś, od rana. Rano bałam się wstać, spojrzeć im w oczy, w ogóle przejść przez pokój. Leżałam i czułam się taka nieprzytomna, chora psychicznie, lewa, nieżywa, nie wiedziałam co myślę i dlaczego myślę. Wstałam, byłam taka.. myślałam tylko o tym, że biorę psychotropy, i że nie powinnam zaczynać ich brać, że się już nie uwolnie, czułam się inna i miałam poczucie, że taka już zostanę, na zawsze. Nic do mnie nie docierało, bałam się do kogoś odezwać, a może nie wiedziałam co mam mówić.. Byłam pogrążona w moim świecie. Byłam pewna już teraz całkowicie, że straciłam siebie, i odziedziczyłam po Aśce chorobę.. czułam że ruszam się jak ona, zachowuję.. Potem w mieście czułam, jakby świat mnie nie dotyczył. Naprawdę, to uczucie było dla mnie nowe..I całkiem rzeczywiste. Ogarniało mnie. Szłyśmy z Iwona w drodze powrotnej, i też było mi głupio,krępowałam się.. Wróciłyśmy, czułam się dalej tak. Zrobiłam obiad. Potem sprzątanie. Nie wiem, co się ze mną działo.. musiałam wszystko zrobić dokładnie, bo co? Ktoś zobaczy, że źle, jak ona? Na Huberta, Angelikę się wydarłam..dziwne ruchy wykonywałam, czułam że zaraz mi głowa pęknie. Potem przy ubieraniu choinki już poczułam się ciut lepiej, a potem, jak włączyłam laptopa, coraz lepiej.. Marta dała lubię to i komentarz do mojego zdjęcia, jakiś Damian mnie zaczepia na facebooku, którego przed przypadek zaprosiłam do znajomych i zaakceptował, pisałam z Sebastianem, bardzo fajnym chłopakiem z problemami, a przede wszystkim, z Przemkiem.. ta rozmowa była..cudowna. :) Z nikim chyba mi się tak dobrze nie rozmawiało, nigdy. Przesłał mi parę swoich zdjęć, zdjęć które zrobił. Pisał, że mu się podobam, że poprawiam mu nastrój.. I on mi też. Nie wiem dlaczego, pisząc to miałam uśmiech na twarzy. Naprawdę. To on sprawił. :) Odezwę się jutro, jak już zapewne przejdzie mi ten stan. Niech trwa!

piątek, 21 grudnia 2012

żyję ale jestem nieżywa

Boże, co się dzieje? Czuję się..koszmarnie. Nieobecna, zamulona, beznadziejna, inna, czuję że mnie to ogarnia i że tak już zostanie! Nie może tak być.. Dlaczego nie mam już tej siły? Byłam w szkole, u spowiedzi, w Carrefourze, ale i tak czuję się nieobecna i otępiała! Nawet boję się do kogoś coś powiedzieć, gadałam z Adą przez skype, i jakoś dziwnie mi po tym.. Drapie się, siedzę i wpatruję się w coś, mało się odzywam, czuję się jak ona, a to absurd. Znowu swojego wyglądu nie ogarniam, swoich ruchów, które są takie niezdarne, inne.. Jedyne na co mam naprawdę ochotę to spać. Ja nie mogę tak dalej, ale czuję się bezradna! Chcę przestać brać to gówno. Nie wiem co będzie, czuję jakby mnie nie było. Czy to możliwe, że ja też się poddam? Nie mogę.. Chociaż pisząc to nawet to mam gdzieś. Nie może tak być!!!

czwartek, 20 grudnia 2012

przepustka Aśki i moje beznadzieje

Będę pisać o wszystkim, czy będzie dobrze czy cholernie źle. Nie zaniedbam tego, choćby nie wiem co. Dziś w szkole koszmar jak to już w zwyczaju, prócz drobnych zmian i popraw nastroju. Miałam taką blokadę, nie bardzo wiedziałam co robię, czy dożyję końca zajęć, pojawiały się lęki, otępienie, zamartwianie się ciągle czymś, już na geografii było mi niedobrze bo pomyślałam, że może nam kazać coś czytać na głos, i się tego bałam, do końca nie wiem czego, bo byłam pewna że zrobię to inaczej, nie tak, potem bałam się że okres dostałam albo coś, i pobiegłam na przerwie do łazienki, okazało się że to prawda, na szczęście w porę zdążyłam. Potem już myślałam o tym, że mnie brzuch boli, i że jakoś muszę dotrwać do końca, niby olewka na wszystko, a jednak uważnie słuchałam jakie mi oceny proponują, i przeraziłam się jak z przedsiębiorstwa dała mi 1/2, kiedy liczyłam na 3. I znów lęk, bo mam zagrożenie, chociaż przecież spokojnie mogę to poprawić. Dziś rano bałam się wyjść bo myślałam, że mam jakąś chorobę, że boję się wychodzić. Chociaż nigdy tak nie miałam. Potem znowu bałam się wśród ludzi, chociaż totalnie nie przejmowałam się tym, jak wyglądam-bo byłam pewna, że beznadziejnie. Krążyłam z klasy do klasy, nie wiedziałam czy powinnam coś mówić, gadać, jak tak się czuję, czy może lepiej się nie odzywać. I tak, i tak było źle. Chcę przestać brać to gówno! Coraz częściej mnie nachodzi taka myśl. Bo, prawdę powiedziawszy, wcalę nie wiem czy to coś pomaga, a nawet czuję, że czasem otępia i dziwnie się czuję. Tylko najgorsze jest to, że sama nie wiem idiotka, co mi jest, dlaczego tak jest. I nie widzę rozwiązania. Dlaczego jeszcze nie zadzwoniłam do tej poradni? Bo co, bo nie będę wiedzieć co powiedzieć? A teraz jest lepiej? Nie! No właśnie, mam stać w miejscu, a czas leci, ja tracę najlepsze lata życia na chorobę?Na zamartwianie się o byle gówno, na lęki, które mnie niszczą, na płacz, na zmęczenie, na strach. Nie potrafię inaczej, i mnie to dobija! Nienawidzę siebie za to, że nie umiem tego. I co? Pisząc to zastanawiam się jak jutro przeżyję, bo nie wiem, co jeszcze może się zacząć ze mną dziać! Muszę działać, cholera. Święta niedługo, a ja nawet o tym nie myślę. Spowiedź jutro, a ja to traktuję przelotnie, chociaż chciałabym się w końcu dobrze wyspowiadać. Będzie jak będzie. Muszę jednak nad sobą zapanować, nad swoimi lękami i myślami, reakcjami organizmu.. Tylko ciekawe jak! Pierwszy krok, dzwonię do tej poradni. Koniec, kropka. Rozbeczę się, trudno, zmienię zdanie, trudno, ważne by chcieć poprawić coś na lepsze! Tak, wzięło mnie dobre myślenie, niech trwa choćby chwilę! Będę sobie powtarzać, zadzwoń, zadzwoń. Powiem im tam wszystko, i nie nastawiam się że jakoś super mi pomogą, ale ważne, że spróbuję. Te leki nie pomogą nic, jeśli ja nie będę tego chciała. Aśka była na przepustce, muszę to napisać chociaż jakoś teraz mało mnie to obchodzi.. Była w domu, jak wróciłam ze szkoły. Miałam w drodze powrotnej jakiś atak, trudno mi było oddychać, ale było też cholernie zimno. Powitałam ją, dałam ciastko.. Poznała mnie bez problemu. Moje głupie sny i myśli, okazały się zbędne. Siedziała wprawdzie cały czas, czytając gazetę, ale przecież taką ją znam.. Zauważyłam, że przytyła, ogólnie niezbyt dobrze wyglądała.. szkoda mi jej się zrobiło, ale też nie wiedziałam jak mam się do niej zabrać. Czy zwracać na nią uwagę, czy raczej nie, bo będzie jej głupio.. Nawet zaczęłam do niej rozmowę, czy będzie na święta, ale tylko odpowiedziała i chyba się wstydziła.. Wiem, potrzeba czasu. Na pewno nie było jej łatwo dziś, pierwszy dzień po takim czymś być w domu.. Ale też nie mogę myśleć tylko o niej i jej problemach. Już pogodziłam się z tym, że jest tu, nie mam innego wyjścia. To, że się boję, to inna sprawa. Będę się od dziś za nią modlić.. Nie zapomnę! Widzę wyraźnie, jak jest ode mnie różna. Jak mogę myśleć że jestem taka? Każdy jest przecież inny. Nawet jeśli coś odziedziczyłam po niej, to nic złego, ważne są moje czyny, a nie ma dwóch takich samych osób. To niemożliwe. A ona nie jest groźna, tylko zagubiona! Jutro do szkoły, pójdę, choćby nie wiem co! Walczę, dopóki walczę, wygrywam! Niech się dzieje co chcę.

poniedziałek, 17 grudnia 2012

nowe coś, nowa ja?

Długo nie pisałam. I ogólnie to trudno mi się do tego zabrać. Może dlatego, że nie czuję już takiej potrzeby? Dni mijają..znośnie. Zaczęłam też notować w zeszycie, kiedy było mi bardzo, bardzo źle. Bo było. Nawet tu nie zdążyłam zapisać. A raczej, nie miałam na to siły, ochoty.. To mam zapisane w zeszycie, więc nie muszę tu pisać. Co najważniejsze.. Jezu, jak trudno mi tu pisać. Taka jakaś otępiała jestem. Kurdę, nie skończę tego posta. Tak wiele rzeczy mnie ciągle zastanawia.Czego tak nie chce mi się nic? Pisać tu, zrobić coś, chociaż robię wiele rzeczy. Tak szybko zmieniam zdanie, jestem w tym mistrzynią! Nie chcę być wiecznie smutna i ponura. Nie czuję się nawet tak już często, a raczej czuję się zmęczona i zamulona. Jest lepiej, niewątpliwie, bo nawet jeśli pojawiają się te lęki i stany chwiejne, to jest to chwilowe, na tą chwilę. Udało mi się już parę razy to.. pokonać. Zaczęłam od razu działać. Muszę, nie mogę się poddać! Okropny jest ten stan, i nie bardzo da się go opisać. Postępy? W końcu trzeba też widzieć pozytywne strony.
 Lista dobrych rzeczy:
- byłam u fryzjera(zwlekałam długo)
-byłam na zapiekance z Angeliką, chociaż tu też negatyw, ale w końcu jedna zapiekanka chyba mi tak nie zaszkodzi,
- brak stresu i lęków zbytnich w ciągu tych ostatnich dni w szkole,
- momenty uśmiechu, radości,
- pogodzenie się z tym, że Aśka wróci-chęć zmiany co do niej, chcę być bardziej łagodna, rozumna, nie będzie łatwo, ale wyjścia nie mam,
-w ciągu tego tygodnia płakałam tylko raz, gdy napisałam o mamie,
- po prostu miałam odwagę spojrzeć ludziom w oczy i nawet zrobić coś ponad obowiązki(zostałam  godziny po lekcjach, pomagałam przy zmywaniu naczyń).
- nie czułam się źle nawet przy Piotrku, chociaż wiadomo lekko krępująco,
- dostałam dosyć dobre oceny, jak choćby z technologii gastronomicznej z odpowiedzi, co chyba nigdy mi się nie zdarzyło od początku technikum, myślałam o ocenie, nie o tym jak wypadnę
- zaczęłam mniej przejmować się wyglądem, skasowałam wszystkie stare foty, kiedy to robiłam zdjęcia prawie przed każdym wyjściem a nawet w przerwach między lekcjami, bo musiałam wiedzieć, jak wyglądam, co naprawdę przeszkodziło mi też w zaakceptowaniu siebie
- zgłosiłam się do zadania przy tablicy, dobrowolnie, co  mnie zadziwia, i już piąteczka
- nie odczuwam już takiego dziwnego lęku przed wyjściem gdzieś, chociaż zawsze się jakiś malutki pojawia,
- staram się myśleć pozytywnie o sobie, o wszystkim, ale też nie zbyt pozytywnie
- myślę nad przyszłością, jak choćby o wyjeździe do Niemiec, a nie mam zbyt wiele czasu do namysłu, decyzja choćby zaraz musi być podjęta
- nie boję się zbytnio już krytyki i tego, co o mnie pomyślą, czasem tylko gdy pojawi się ten stan, którego do końca nie umiem określić
- nie uważam się za lepszą, ale też za gorszą od innych
- rozmowa z wieloma użytkownikami forum, jak i sama rejestracja na forum,
- myślę że rozumiem problemy innych, i czuję się w pewien sposób z niektórymi związana
- coraz częściej jestem w stanie nad sobą zapanować
- staram się coś robić, zajmować się czymś
- kupiłam laptopa, za zarobione pieniądze
- mam zazwyczaj apetyt, są też takie momenty kiedy nie mam, ale coraz mniej
- dosyć dobrze sypiam, chociaż jeszcze mam z tym problem, bo czuję się ciągle śpiąca
- jutro idę na wizytę, i muszę z nim trochę pogadać, muszę znaleźć w sobie siłę, bo to w końcu w moim interesie
Lista negatywów:
- zmęczenie, czuję jakby wszystko mnie bolało, a jakoś nie ruszę się żeby coś z tym zrobić.
- w dalszym ciągu jakiś zanik zainteresowań, otępienie często
- każdego dnia jeszcze chwilowe 'ataki', że tak to nazwę, ale próba ich pokonania,
- powiedzmy, że lenistwo, chociaż staram się coś robić,
-  niechęć do nauki, nieumiejętność zbytniego skupienia się,
- trudno mi podjąć decyzję, chociaż ta o wyjeździe jest ważna, a ja mam wiele wątpliwości w związku z tym
- momenty, kiedy jakby odpływam, zamyślam się,
- czasami brak mi wiary w siebie, i czuję że nie pasuję do reszty, chociaż nie widzę tego całkowicie jako negatyw
- nie idę na studniówkę(uważają, że to negatywne, a ja sama nie wiem już)
- czasami brakuję mi chłopaka, ale też dziś na przykład znowu myślałam za dużo o wyglądzie
- brak ruchów, czasami mam wrażenie że jestem flegmatykiem, niezdarna, ale tak może jest, muszę zaakceptować,
- chęć zmian a za chwilę jednak zmiana zdania
- taki lęk przed czymś nie do końca wiem czym,
- zastanawianie się czy coś zrobić długo, rezygnuje z tego, potem jednak do tego wracam, i inne
- dziwne myśli o bliskich, złość na Dominikę
- odrzucenie wszystkich zaproszeń na jakieś imprezy, na sylwestra, ale nie chcę iść do sióstr po prostu, do klubu tym bardziej,
- za bardzo pragnę coś zmienić, i za bardzo się nastawiam że coś się zmieni, a potem jest załamanie
- czasem zbyt luźno do czegoś podchodzę, zwłaszcza ostatnio, bez zapału lub ze zbyt wielkim zapałem

I mogę tak wymieniać, i wymieniać. Idę zaraz spać. Serial, i do łóżka. Jutro praktyki, potem nauka na środę. Taa, zobaczymy jak wyjdzie. Chcę spać, i spać. I spać.

środa, 5 grudnia 2012

koszmarny dzień :(

Jest bardzo, bardzo źle. Piszę to całkiem szczerze.. Nie wiem, co się dzieję. Taki wielki, ogarniający lęk.. Przed czym? Nie wiem do końca.. Przed wszystkim. Nie poznaję siebie. Boję się teraz chyba bardziej, bo tata mówił że Aśka wraca.. Ale nie wiem czy tu tkwi problem. Boję się wszystkiego, bo wydaję mi się że wszystko do mnie wróci w najmniej spodziewanym momencie. Potrafię o tym nie myśleć, ale jak o tym nie myślę to też się obawiam, że nie poradzę sobie w jakiejś sytuacji. Zmuszam się chodzić do szkoły, ale dziś była juz przesada.. Znowu poczułam się tak bardzo źle! Na tym spotkaniu. Miałam lęki, trzymając w ręku kawę nie wiedziałam w pewnych momentach co z nią zrobić, nie wiedziałam już jak mam siedzieć, bo może ktoś się na mnie patrzy, z resztą wystarczyło że ja się tak czułam..Gdy ja się tak czuję wydaję mi się że to widać. Potem zaczęła się panika, że się posikam, lub nie dam rady wstać, co dopiero jeśli zapyta mnie na matmie.. Miała być kartkówka ale nie było. Nie zapytała mnie. Jednak była też dość stresująca sytuacja, bo jestem dyżurną, a tak cholernie bałam się wstać i zmazać tablicę. Dziewczyny za mnie mazały. Dopiero pod koniec lekcji zmusiłam się wstać, nie patrzeć się na klasę, tylko zmazać, zrobić swoje, i usiąść. Tak zrobiłam. Cały czas po prostu nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje. Jeszcze w niedzielę czułam się normalne, dobrze, miałam plany, myślałam o wyjeździe do Niemiec, jeszcze w sobotę byłam w kinie i było świetnie. Teraz w nocy się bałam, że tak jak Aśka wstanę.. To wszystko przez tą sytuację.. Już i tak było ze mną źle, a na dodatek kiedy wróciłam, takie coś.. I nie wiem co gorsze! Martwię się że coś komuś zrobię, lub że jak ona wróci to tego nie przeżyję.. Nie mówię o tym nikomu, i to chyba mój błąd.. Mam przyjaciół, którzy się o mnie martwią. Nie wiedzą znów o niczym.. Ale jak im o tym powiedzieć?Miałam taki dobry humor, wszystko wskazywało na dobrą drogę.. A znowu się to zaczęło. Ile to jeszcze potrwa? I ile jeszcze będę umiała udawać i z tym żyć? Czy jeszcze kiedyś wrócę do normy? Proszę, niech to się skończy.. Zajęłam 3 miejsce w konkursie z angielskiego, a nawet nie potrafię się tym cieszyć, dzielić... Z tatą i rodziną też mało rozmawiam. Źle się dzieje. Moje życie nie jest takie jak innych. Ja się cholernie staram, zmuszam do tego, by być silną! Czasami też chciałabym przeleżeć cały dzień, mieć wszystko gdzieś.. Ale nawet to mi nie wychodzi.. Chodzę do szkoły pomimo koszmarnego stanu psychicznego, wysłuchuję tych 'problemów' innych, staram się uczyć, robić wszystko, jak trzeba, dlaczego mnie to spotyka? Wiem, że mam grzeszki.. Ale ludzie, jestem chyba najbardziej normalną i pilną osobą, nie buntuję się, chodzę do szkoły z własnej woli, uczę się z własnej woli, bo nikt mnie z tym nie pilnuję.. Staram się żyć dla innych choćby, jeśli nie dla siebie. Nie wybieram najprostszych sposobów.. Tylko co z tego, skroro ta choroba, ten stan odbiera mi wszystko? Całą mnie.. Wszystko, co mnie cieszyło! Mam o tym powiedzieć? Muszę. Przyjaciele powinni wiedzieć.. Mam w dupie innych i te koleżaneczki z klasy. Nie pasuję do nich, one do mnie. Z Justyną i Moniką mam dość dobry kontakt, z Anką też. Ale liczą się przyjaciele, prawdziwi. Tylko szkoda mi, że muszą widzieć mnie w takim stanie! Ja już próbowałam, dalej próbuję.. Teraz pisząc to płaczę.. Może to lepiej. Za długo to wszystko trzymam w sobie. Teraz będę mówić o wszystkim.. I pisać. Muszę jakoś przez to przebrnąć. :( Jak ja się nauczę na jutro? Skoro będę się bała wyjśćz ławki.. Tak się boję czegoś.. Muszę dać jakoś radę. Nikt tego za mnie nie zrobi! Czy nikt nie widzi co się ze mną dzieje? Naprawdę aż tak dobrze to ukrywam? Dlaczego nie mogę żyć normalnie, bez strachu przed kolejnym dniem? Dziś gadałam z Magdą. Dobrze mi się z nią rozmawia. Czuję, że mamy dużo wspólnego. Tylko co z tego. Ja nie wiem już co robić, kim jestem, dlaczego znalazłam się w takim momencie życia.. Dlaczego kompletnie nic mnie nie cieszy.. To jest straszne, najgorsze uczucie jakie kiedykolwiek czułam. Potworne, ogarniające umysł a nawet ciało. Absurdalnie źle działające.. Niedługo zacznę do siebie mówić, co już mi się czasem zdarza. I nie wiem co jeszcze. Bo co jeszcze gorszego od tego, przez co już musiałam przejść może być? Boże, proszę, daj mi siłę.. Daj mi szansę, by naprawić błędy.. Daj mi nadzieję, którą powoli tracę. Odezwę się jutro.. Ciekawe, jak będzie. :(

wtorek, 4 grudnia 2012

zły stan

Znowu jest źle. Cholernie źle! Jak to możliwe, żeby tak się z dnia na dzień, z godziny na godzinę zmieniło? Do wszystkiego podochodzę obojętnie.. mam lęki, boję się że coś zrobię, w nocy nie śpię zbyt dobrze, choć dziś spałam. Nie chce mi się jeść. Chcę się odchudzać. Ile jeszcze potrwa ta męka? Naprawdę, chcę płakać ale nie mogę.. Jestem zmęczona.. Boję się jutra, bo jest wf. A ja mam uraz do tego. Nie wiem dlaczego, ale ciągle wiele rzeczy się boję! A wszystko wskazywało na to, że w dobrym kierunku idzie.. Mam Justynę, Domę.. A znowu olewam wszystko. I niedługo Aśka wraca.. Bardzo się boję tak naprawdę jej powrotu. Nie wiem jak to przeżyję. Po tym wszystkim.. Wiem, że muszę być silna, i ciągle zrywam twardą. Ale ile jeszcze tak można? Ile jeszcze potrwa to wszystko? Jestem taka..zła, że mnie to spotyka! Wiem, że nie można zmienić swego losu, rodziny.. Jednak dawniej jakoś dawałam radę, a teraz? Teraz wszystko się cholernie zmieniło! Nie jest jak dawniej, każdy się zmienił, wydoroślał, ma swoje życie. A moje życie? To szkoła, do której czasem boję się chodzić, i dom. Czasem gdzieś wyjdę. I nie ukrywam, że jest w tym dużo mojej winy. Tego, jaka jestem. Nie jestem brzydka, i nikt mnie za taką nie uważa. Jednak to, co się dzieje ostatnio odbiera mi wszystko. Znowu muszę przeżyć złe chwile, bo po nich następują dobre.. :(

niedziela, 2 grudnia 2012

niedziela szarawa

Miałam dziwnie sny.. Śnił mi się Adrian, i Paweł. Bardziej Adrian.. Jakoś dalej sobie o nim przypominam. Wiem, że zachował się jak idiota, ale czułam się z nim dobrze. A gdy mnie przytulił..to było coś bardzo, bardzo przyjemnego. Czułam się biezpiecznie. I pierwszy raz..jak trzeba. Ale zepsułam to. Wiem, że to w większości moja wina. Potem po tym, jak napisał mi że nie chcę ze mną się spotykać, bo już mu się nie podobam, nie odzywałam się. Później próbował coś zagadać, ale już nie odpowiedziałam. Dwa spotkania, i koniec.. Dziś zobaczyłam, że usunął mnie też ze znajomych na nk. Ze swojego życia, po prostu. Na pewno już o mnie nie myśli. Z resztą, ja o nim też. Czasami tylko.. O wielu osobach myślę. Jakbym ciągle zmieniała swój obiekt uczuć. Teraz, gdy już się polepszył mój stan, zaczynam znów wracać do tamtych myśli, i brakuję mi tego cholernie. Nie chcę myśleć o przeszłości. Liczy się teraz, i przyszłość.. Dużo jeszcze przede mną.. Wczoraj było świetnie. :) Byłam w kinie z Domą i Anetą. Nie płaciłam prawie za bilet, tak się złożyło. Film świetny, jak myślałam. Po kinie byłam w sklepie, i jakiś koleś chciał za mnie zapłacić przy kasie. Co oznacza, że jednak mogę się komuś podobać. Nie mogę wiecznie patrzeć na swój wygląd, i z tego powodu się stresować, jak to zwykle robiłam. Muszę wziąść się w garść. Na jutro dużo nauki. Tata znów u wujka. Za dużo pije.. Mimo wszystko widzę poprawę w moim życiu, i mam nadzieję że będzie jeszcze lepiej.

piątek, 30 listopada 2012

piątek, i weekend

Dziś było dość dobrze. :) Coraz mniej pojawiało się to uczucie, chociaż pojawiło się w pewnych momentach. Jednak zjadłam z apetytem rano, nie bałam się przejść korytarzem, a była jeszcze taka sytuacja, byłam z Justyną po torbę pani od angielskiego, bo zapomniała, i jak weszłyśmy okazało się, że ma tam Bartek lekcje.. i co? Zagadał do mnie. :) 'Cześć Klaudia, co u Ciebie słychać?" Szkoda tylko, że zrobiłam z siebie idiotkę, bo powiedziałam tylko 'nudy', i 'nic się chyba nie zmieniło', zaczęłam się śmiać.. Ale lubię jak do mnie mówi, chcę żeby do mnie mówił. Piotrka też widziałam, ale on nie zwraca już na mnie uwagi..A niech sobie zaczepia inne, proszę bardzo.. A, i wczoraj widziałam się z Justyną. Było suuuuper, naprawdę, genialnie się wczoraj czułam. Wygłupiałyśmy się, i w ogóle. A potem wieczorem napisał do mnie Mateusz. :) Ten z kurnika. Popisaliśmy chwilę, ale ma z playa więc niezbyt wiele. Dałam mu gg. A dziś? Mam gdzieś iść z Domą. Zapowiada się też dobry dzień. Baaardzo cieszę się z tej poprawy.

środa, 28 listopada 2012

dosyć dobre dni

Wczoraj dzień nieco smutny i dziwny, pogrzeb mamy Ani. Oczywiście nie obeszło się bez wspomnień z pogrzebu mojej mamy, i bez łez.. Wróciłam, i poszłam do tego lekarza. U niego było świetnie, bardzo bardzo. Nie wiem dlaczego.. Dałam mu tą kartkę z moimi myślami, wytłumaczył mi, zalecił żebym znalazła jakieś hobby, i mówił, że te wahania nastrojów mogę jeszcze trwać. Jednak tym razem było..miło. Rozmawiał ze mną normalnie, trochę się krępowałam, ale też mi zaimponował. Powiedziałam, że lubię fotografię i się tym interesuję, pokazał mi jakieś zdjęcia, na pulpicie miał zdjęcie swojego psa. Potem opowiadał mi treść "Lalki", i opowiadał o swoim zyciu, pytał o moje. Przyjemnie było, muszę przyznać. Tylko teraz trochę się krępuję przy nim.. imponuję mi, naprawdę. To mój lekarz, muszę się ogarnąć.. Jesli chodzi o Mateusza, nie odezwał się jednak.. A jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, powiedzmy dobry. Czułam się inaczej, lepiej. Prawie normalnie. Jeszcze odczuwam lęki co jakiś czas bezsensowne, ale lepiej było zdecydowanie. Znowu w jakimś momencie ogarnęła mnie złość, z jakiegoś powodu. Dalej się jakby boję tego wfu.. Nie wiadomo dlaczego! Lekarz powiedział mi, że jestem ładna, atrakcyjna, miła, tylko muszę zacząć w to wierzyć.. Postaram się. Nie zdziwię się jednak, jeśli coś z tamtych dni wróci, na to też muszę być przygotowana.

wtorek, 27 listopada 2012

wtorek

Poznałam jakiegoś Mateusza na kurniku. I co się okazało? Jest z Dębicy! Co za zbieg okoliczności, niesamowite. Wydaję się miły. Dobrze się pisało. I dałam mu numer.. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że tak cholernie chcę mieć jakieś życie poza szkołą.. Chcę mieć jakiś kontakt z płcią przeciwną.. Chociaż już teraz ogarnęły mnie wątpliwości, bo mu się nie spodobam.. Ale spokojnie, może nie będzie tak źle? może przyszedł i dla mnie jakiś lepszy czas. Taa, jasne. Tak czy inaczej, mówił że się ze mną stontaktuję. Stresuję się trochę.. Dobra, nie przejmuję się tym.. Dziś pogrzeb mamy Ani. Przykry dzień.. Wiem, co teraz przeżywa.. A na pogrzebie znowu mi się przypomni pogrzeb mamy.. A po pogrzebie mam wizytę kolejną. Znowu napisałam na kartce to co powinnam powiedzieć, i zapewne znów tak będzie wyglądała wizyta.. Kurdę, jakby się udało z tym Mateuszem.. Wiem, że mam o wiele większe problemy, ale chciałabym w końcu poczuć jak to jest..

sobota, 24 listopada 2012

sobota

Sobota. Wstałam i znowu poczułam to uczucie, wróciło po raz kolejny. Czego wydaję mi się ciągle, że jestem świrem? A potem czuję się normalna? Dostałam dziś nawet okres! To znaczy, niewiele, i zapewne jutro już nie będę mieć, ale zdziwiłam się. Nawet przez chwilę bolał mnie trochę brzuch jak zawsze w te dni. Byłam z Angeliką i Hubertem w Kauflandzie, czułam się normalnie, naprawdę. Był jeden moment zachwiania, ale ogólnie bardzo dobrze.. Wróciłam, zrobiłam obiad-spaghetti. Ale rano było okropnie.. Coraz bliżej wizyta i lekarza, a ja nie wiem co mu powiem. Bo jak opisać to? Co do Niemiec, chyba nie pojadę.. W takim stanie? Tylko teraz, co powiem im, dlaczego nie jadę. Z resztą, to moja sprawa.. Ważniejsze zdrowie.. Boję się teraz o jutro i inne, a co dopiero jechać tam do pracy, na tyle czasu. Chciałabym się stąd wyrwać oczywiście, ale boję się tak zaryzykować. Zauważyłam, że brakuję mi..czułości. Takiej prawdziwej, z chłopakiem. Chciałabym, ale oczywiście nie wyjdzie nic z tego.. Na razie muszę sobie wszystko poukładać, wrócić do siebie.. Tylko ile jeszcze to będzie trwać? Powoli tracę nadzieję.. Dziś mam talent, chyba kolacji nie będę jeść. Albo jedną kromkę. Muszę trochę zrzucić.. Justyna mi dziś napisała że nie może się spotkać i jutro też, a ja już od razu wymyśliłam sobie że tylko się wykręca, że nie chcę się pokazywać z kimś takim jak ja. Co znowu pokazuję, że źle ze mną.. W poniedziałek konkurs z angielskiego. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Bo przecież wyjścia nie mam. Byle tylko znowu nie nasuwały się myśli, że jestem nienormalna.

piątek, 23 listopada 2012

piątek wieczorem

Już jestem w innym stanie. Nie wierzę, że to się tak może momentalnie zmienić. Co ja przeżywam, trudno opisać.. Opiszę szybko co zdarzyło się wczoraj, pomijając moje koszmarne myśli. W Carrefourze chciałam wpłacić pieniądze we wpłatomacie, 300 zł. I wciągnęło mi kartę i pieniądze.. Nie wiedziałam już co robić, byłam z Domą na szczęście. Zadzwoniłam pod numer obsługi klienta, czekałam na wolną linię, zrobiłam jak kazał operator, ale mimo wszystko karta dalej nie wyszła, ani pieniądze. Zadzwoniłam jeszcze raz. Kazali mi zwrócić się z tym do banku, i złożyć reklamację.. Martwiłam się trochę, że odzyskanie będzie trudne, bo konto mam w mbanku, więc wszystko przez internet...a to sporo dla mnie, 300 zł, w dodatku ciężko zarobione. Jak wróciłam okazało się że mam to na koncie.. Przelałam na Arka konto. Więc z Arkiem zadzwoniłam do tego banku i zastrzegłam tamtą kartę, i zamówiłam nową. To wczoraj. A dziś, pomimo tego że znów poczułam się całkowicie inna od innych, inne ruchy, zachowanie, myślenie..Widziałam też Piotrka, i on na mnie też chyba chwilę patrzył. Była jedna sytuacja dziś wieczorem. Angelika mnie wkopała, i musiałam wyjść przed klatkę do Piortka i Krzyśka, i dałam im swoją wódkę, tą od Dominiki. I tak była otwarta, a ja bym jej nie wypiła. Chwilę gadałam z nimi. Było okey. Piotrek mnie gdzieś zapraszał, coś tam mówił że już tyle tu mieszkam a mnie nie zna, i inne. Wszystko byłoby naprawdę okey, gdyby nie te uczucia które chcą nade mną zapanować. Wiem, że potrafię sama decydować o tym co robię. Mam własną wolę.. Chociaż ciało się nawet buntuję.. Wszystko wydaję się być inne. być może tylko wydaję.

piątek

nie mam czasu już napisać. było dziwnie, i to jak.
beznadziejne uczucia wróciły. totalnie. nie radzę sobie z tym. taka rezygnacja. nawet pisać mi się nie chcę. Nie piszę.. Czekam aż minie, jak zawsze.

czwartek, 22 listopada 2012

czwartek pełen goryczy

Znowu nie spałam w nocy zbyt dobrze.. Rano zaczęło padać, ja się zastanawiałam czy wstać w ogóle, czy to ma sens. Ale zaraz potem zobaczyłam smsa od Justyny, przypomniałam sobie że mam po co żyć.. Wstałam, poszłam coś zjeść. Jednak gdy jadłam zrobiło mi się chwilowo niedobrze, i musiałam chwilę odczekać by znów ugryźć. Ledwo zjadłam tą bułkę. Wybrałam się do dyskontu, było wiele ludzi, ale nie przejmowałam się. Poszłam niewymalowana i nieogarnięta,i grzebałam jak jakieś zwierzę, by tylko coś upatrzyć. Znalazłam dość dużo rzeczy. Wyszłam, po drodzę spotkałam Domę B i dowiedziałam się, że mamy na wcześniej niż myślałam. Szybko doszłam do domu i się zbierałam, chciałam się jakoś ogarnąć bo wyglądałam strasznie. Włosy niewyprostowane, nieumyte, bo wieczorem myślałam że jakoś wytrzymają jeszcze jutro, niewymalowana, nieumyte zęby. Jakoś zdążyłam i wyszłam, nie spóźniłam się. W szkole jak zwykle dziwnie, bardzo dziwnie się czułam. Szczególnie z tym chodzeniem, że chodzę sztywno, ale że jestem gdzieś brudna, mokra, lub że nie dam rady przejść przes korytarz. Do tego dochodzi to, że czuję że przytyłam! Jestem gruba, mam gruby brzuch szczególnie, i twarz okropną.. Nie wiem, jak mam się malować by było lepiej. Jeszcze jakieś syfy mi wyskoczyły. A najlepsze, że nikt nie widzi chyba zmian, więc czuję jakbym cały czas była taka.. A przecież to nieprawda. Dawniej było inaczej.. Czułam się dobrze, normalnie zasypiałam, jadłam, uczyłam się, chodziłam swoimi drogami ale nie bałam się że zaraz mnie weźmie jakieś uczucie i nie przeżyję.. Teraz zdaję się, jakby każdy mnie widział taką. A wiem, że dawniej tak nie było. Teraz w niektórych momentach nawet nie patrzę na ludzi, ale widzę, czuję, że robię coś inaczej niż reszta. Być może to nic złego, ale to mi przeszkadza w życiu. Dalej nie mam okresu! To przez tą cholerną depresję? Dlaczego nie mogę normalnie żyć, tylko ciągle nurtują mnie śmieszne wręcz pytania. Teraz drapię się po włosach, jakby odruchowo. No żal po prostu. Widziałam się w lusterku, nie podobam się sobie. Nie mogę na siebie patrzeć. Z Dominiką mam iść do Carrefoura o 18. Pójdę, ale nie wiem co z tego wyjdzie.. A we wtorek do lekarza. I tu kolejny problem, bo nie mam pojęcia co mu powiem. Bo jak mam określić ten stan, w którym się obecnie znajduję? Dla mnie on normalny nie jest.. Tylko jak mu to uświadomić, żeby zrozumiał. Jutro sprawdzian z biologii. Jeszcze jutro szkoła, i chwila przerwy.. A potem w kółko ten sam schemat. Co za życie..

środa, 21 listopada 2012

zły moment

W nocy nie mogłam zasnąć, znów dziwnie się czułam, przypominałam sobie ciągle coraz to nowe wydarzenia. Te złe, jak i dobre. Wstałam, zjadłam, byłam na rynku z Angeliką. Czułam się dobrze! Kupiłam torbę nową, brązową. Z dobrą myślą szłam do szkoły.. Monika mi pisała, czy będę. Na biologii było dobrze, naprawdę mogę to przyznać. Potem na polskim też nie najgorzej, tylko dostałam złe oceny.. 1 z kartówki z "Lalki", i wyjątkowo źle poszło mi czytanie ze zrozumieniem, dostałam 2. To chyba najgorsza ocena jak dotąd z takiej pracy. Jednak gdy przypomnę sobie jak się wtedy czułam pisząc to, to i tak nie spodziewałam się pozytywnej. Na drugim polskim już zaczęły się myśli, np o wfie, i jak ja to zaliczę, tą cholerną ławkę. Zaczęły mi się znów nogi trząść jak szłam.Nie panuję nad tym po prostu!Nagle się pojawia, i wtedy wydaję mi się że wszyscy to widzą. I pewnie tak jest.Była kartkówka z zasad piłki ręcznej. Nic nie napisałam dosłownie, nic. A ławka? Tragicznie mi to poszło, bałam się wejść na tą ławkę bo czułam na sobie wzrok innych, i wiedziałam że będę wyglądać sztywno i jak idiotka, chociaż starałam się skupić na zadaniu. Chyba najsłabiej mi poszło, słabiej niż innym. Trzęsłam się, nie utrzymałam się. Jednak nie widziałam, żeby ktoś na to patrzył czy coś. Jednak potem jak graliśmy w siatkę, czułam się już sztywno i bałam się coś zrobić, choćby odbić piłkę, bo się wygłupie, bo moje ręce inaczej ją odbiją niż kogoś innego.. Tak było, cholera. Potem wychowanie rodzinne. Znowu czułam się jak wyrzutek, ale słabiej to odczuwałam. Wracałam ze szkoły, byłam w centrum. Znowu lipa! Przy kasie nie mogłam znaleźć portfela. Niech to szlag! A potem jeszcze odrzuciło mi kartę. Było mi głupio lekko,że tak powiem. Znowu wyszłam zrezygnowana. Po drodze ze szkoły wstąpiłam do kościoła. Jak wyszłam, spotkałam Ilonę, uśmiechnęła się i poszła. Wróciłam do domu i poczułam się znowu taka beznadziejna, bez celu. Na dodatek wywiadówka, i oceny naprawdę nie najlepsze. Takich nie miałam już dawno. Znowu jakby nie czułam apetytu, i czułam obojętność, przeradzającą się w smutek. Ja nic z tego nie rozumiem. Pogodziłam się z Justyną, wiem, że mam przyjaciół, że jestem coś warta, a jednak coś mi w tym przeszkadza! Dalej nie mam okresu. Nie mam apetytu często, a w nocy nie śpię normalnie. Dziś zamierzam się pouczyć.. I coś zjeść. I jakoś przeżyć z dobrą myślą.

wtorek, 20 listopada 2012

jak to wtorek

Wstałam, w nocy dziwnie się czułam, nie mogłam zasnąć, myśli też wracały. W nocy pisałam z Pawłem i pisał mi że chciałby mnie pocałować, i inne takie. Czułam się na zmianę, raz miło, raz beznadziejnie, bo wiedziałam że jakby doszło do takiej sytuacji ja bym uciekła, a potem przeżywała. Rano czułam się dziwnie także, ale nie najgorzej. Zjadłam kromki, wypiłam tabletkę, i zbierałam się do przedszkola. Justyna już czekała na przystanku. Szybko dosyć zleciało, a ja czułam się nienajgorzej, chociaż trochę prześladował mnie znów te myśli. Zastanawiałam się czy wstanę, i o takich rzeczach o których człowiek nawet nie powinien się zastanawiać. Zjadłyśmy i poszłyśmy. Potem z Arkiem pojechałam po buty, do Malibu a potem do Pystyni. Też już w aucie wpadłam w nieco dziwny stan. W Pustyni kupłiam buty zimowe, podobały mi się i Arkowi też. Jeszcze szalik i dwa biustonosze. Ja jestem tego zdania, że po prostu za dużo myślę o tym, o czym nie powinnam.. Przecież to smieszne, mieć takie lęki. Ja to wiem, że nie ma się czego obawiać, a jednak mimowolnie się boję. Dziwne uczucie. Będę walczyć do końca. Zaraz się spotykam z Justyną. Cieszę się, bardzo.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Czas zacząć

Zaczynam. To tylko mój blog. Nikt o nim nie będzie wiedział. Nie ważny wygląd. Nie musi nikt czytać. Ważne, żebym napisała o tym, co mnie męczy. Kopiuję notkę z dnia 17.11.12 z innego bloga.

szybko opisuję dzisiejszy dzień. Wstałam, w nocy jakoś dziwnie było, nie spałam chyba i budziłam się. Rano czułam się inaczej.. trochę lęku znów, że sobie nie poradzę.. Zjadłam, miałam apetyt. Potem wybrałam się do sklepu, byłam w tym nowym obok otwartym, z bielizną, ale drogo. Potem na rynku kupiłam 6 par skarpet. W pepco 3 pary majtek i biustonosz. Potem byłam w dyskoncie, kupiłam spodnie dresowe adidas za 2 zł, następnie byłam w innym dyskoncie, znalazłam coś ale okazało się za drogie, poszłam do kolejnego, ale nic nie kupiłam. Gdy szłam, znowu ogarnęło mnie to jak dla mnie przyjemne uczucie. Jakby nieopisana siła, i poczucie że jestem czegoś warta, że nie ważne to, jak wyglądam, co o sobie myślę, że mam prawo do życia. Trwało to chwile. Wróciłam, prałam ciuchy. Potem zjadłam kilka naleśników. Poszłam z Domą na tamę, i do biedronki. Już tam na tamie poczułam się znów dziwnie. Jakby zawsze było tak. Jakbym zawsze była taka, inna, i już do tego przywykłam.. Myślami byłam częściowo gdzie indziej, i jakby chciałam być już gdzie indziej, być może sama.. Potem gdy już się rozstałyśmy, jednak zmieniłam zdanie i chciałam jeszcze coś zrobić, ale skończyło się jak zwykle- wróciłam do domu i zasiadłam przed komputerem. Często piszę z Pawłem. On mi piszę, że mu się podobam.. Coraz częściej. A przecież ja jestem brzydka.. Czuję, że przytyłam, chociaż każdy mnie poznaję i nie widzi pewnie żadnych zmian. Więc albo zawsze taka brzydka i gruba byłam, albo to tylko moje wyobrażenie. Bo skoro Bartkowi się wtedy spodobałam, i może Piotrkowi, i Rafałowi, i Piotrkowi, i paru innym, to chyba coś znaczy..Albo i nie. Muszę w końcu napisać do Justyny. To powinno być postanowienie numer jeden. I odzyskać kontakt z Honką. I Natalią.. I jakoś przeżyć.

To było przedwczoraj. Teraz jest inaczej!
Wczoraj poszłam do Justyny. Napisałam list, płakałam przy tym. Jak ją zobaczyłam, też się rozpłakałam. Szłyśmy pod rękę, ona pytała ciągle co się stało. Nie byłam w stanie wydusić nic. Dałam jej ten list. Potem się trochę uspokoiłam, pogadałyśmy. Poczułam ulgę, jednak jeszcze nie taką, jaką poczułam, kiedy napisała mi smsa. W skrócie, że jest na mnie zła że jej nie powiedziałam... ale że mi wybacza, bo mnie kocha. I że jesteśmy przyjaciółkami i już tak będzie, nic tego nie zmieni. Poradzimy sobie z tym razem.
Te słowa wystarczyły, żebym poczuła się momentalnie inaczej. Dziś w szkole pierwszy raz było okey! Nie przejmowałam się niczym, szłam przez korytarz bez stresu, spojrzenia były dla mnie niczym, nie czułam się jakaś piękna ale nie czułam się gorsza. Nie czułam lęku, mogłam normalnie gadać o wszystkim, myśleć o wszystkim. Było świetnie. Może właśnie trzeba było czasu, by to się stało. Teraz czuję się nieco gorzej, ale i tak dobrze. Dobrze, można tak to ująć! Teraz tylko się ogarnąć. Powoli wszystko wróci do normy.