piątek, 30 listopada 2012

piątek, i weekend

Dziś było dość dobrze. :) Coraz mniej pojawiało się to uczucie, chociaż pojawiło się w pewnych momentach. Jednak zjadłam z apetytem rano, nie bałam się przejść korytarzem, a była jeszcze taka sytuacja, byłam z Justyną po torbę pani od angielskiego, bo zapomniała, i jak weszłyśmy okazało się, że ma tam Bartek lekcje.. i co? Zagadał do mnie. :) 'Cześć Klaudia, co u Ciebie słychać?" Szkoda tylko, że zrobiłam z siebie idiotkę, bo powiedziałam tylko 'nudy', i 'nic się chyba nie zmieniło', zaczęłam się śmiać.. Ale lubię jak do mnie mówi, chcę żeby do mnie mówił. Piotrka też widziałam, ale on nie zwraca już na mnie uwagi..A niech sobie zaczepia inne, proszę bardzo.. A, i wczoraj widziałam się z Justyną. Było suuuuper, naprawdę, genialnie się wczoraj czułam. Wygłupiałyśmy się, i w ogóle. A potem wieczorem napisał do mnie Mateusz. :) Ten z kurnika. Popisaliśmy chwilę, ale ma z playa więc niezbyt wiele. Dałam mu gg. A dziś? Mam gdzieś iść z Domą. Zapowiada się też dobry dzień. Baaardzo cieszę się z tej poprawy.

środa, 28 listopada 2012

dosyć dobre dni

Wczoraj dzień nieco smutny i dziwny, pogrzeb mamy Ani. Oczywiście nie obeszło się bez wspomnień z pogrzebu mojej mamy, i bez łez.. Wróciłam, i poszłam do tego lekarza. U niego było świetnie, bardzo bardzo. Nie wiem dlaczego.. Dałam mu tą kartkę z moimi myślami, wytłumaczył mi, zalecił żebym znalazła jakieś hobby, i mówił, że te wahania nastrojów mogę jeszcze trwać. Jednak tym razem było..miło. Rozmawiał ze mną normalnie, trochę się krępowałam, ale też mi zaimponował. Powiedziałam, że lubię fotografię i się tym interesuję, pokazał mi jakieś zdjęcia, na pulpicie miał zdjęcie swojego psa. Potem opowiadał mi treść "Lalki", i opowiadał o swoim zyciu, pytał o moje. Przyjemnie było, muszę przyznać. Tylko teraz trochę się krępuję przy nim.. imponuję mi, naprawdę. To mój lekarz, muszę się ogarnąć.. Jesli chodzi o Mateusza, nie odezwał się jednak.. A jeśli chodzi o dzisiejszy dzień, powiedzmy dobry. Czułam się inaczej, lepiej. Prawie normalnie. Jeszcze odczuwam lęki co jakiś czas bezsensowne, ale lepiej było zdecydowanie. Znowu w jakimś momencie ogarnęła mnie złość, z jakiegoś powodu. Dalej się jakby boję tego wfu.. Nie wiadomo dlaczego! Lekarz powiedział mi, że jestem ładna, atrakcyjna, miła, tylko muszę zacząć w to wierzyć.. Postaram się. Nie zdziwię się jednak, jeśli coś z tamtych dni wróci, na to też muszę być przygotowana.

wtorek, 27 listopada 2012

wtorek

Poznałam jakiegoś Mateusza na kurniku. I co się okazało? Jest z Dębicy! Co za zbieg okoliczności, niesamowite. Wydaję się miły. Dobrze się pisało. I dałam mu numer.. Nie wiem dlaczego. Może dlatego, że tak cholernie chcę mieć jakieś życie poza szkołą.. Chcę mieć jakiś kontakt z płcią przeciwną.. Chociaż już teraz ogarnęły mnie wątpliwości, bo mu się nie spodobam.. Ale spokojnie, może nie będzie tak źle? może przyszedł i dla mnie jakiś lepszy czas. Taa, jasne. Tak czy inaczej, mówił że się ze mną stontaktuję. Stresuję się trochę.. Dobra, nie przejmuję się tym.. Dziś pogrzeb mamy Ani. Przykry dzień.. Wiem, co teraz przeżywa.. A na pogrzebie znowu mi się przypomni pogrzeb mamy.. A po pogrzebie mam wizytę kolejną. Znowu napisałam na kartce to co powinnam powiedzieć, i zapewne znów tak będzie wyglądała wizyta.. Kurdę, jakby się udało z tym Mateuszem.. Wiem, że mam o wiele większe problemy, ale chciałabym w końcu poczuć jak to jest..

sobota, 24 listopada 2012

sobota

Sobota. Wstałam i znowu poczułam to uczucie, wróciło po raz kolejny. Czego wydaję mi się ciągle, że jestem świrem? A potem czuję się normalna? Dostałam dziś nawet okres! To znaczy, niewiele, i zapewne jutro już nie będę mieć, ale zdziwiłam się. Nawet przez chwilę bolał mnie trochę brzuch jak zawsze w te dni. Byłam z Angeliką i Hubertem w Kauflandzie, czułam się normalnie, naprawdę. Był jeden moment zachwiania, ale ogólnie bardzo dobrze.. Wróciłam, zrobiłam obiad-spaghetti. Ale rano było okropnie.. Coraz bliżej wizyta i lekarza, a ja nie wiem co mu powiem. Bo jak opisać to? Co do Niemiec, chyba nie pojadę.. W takim stanie? Tylko teraz, co powiem im, dlaczego nie jadę. Z resztą, to moja sprawa.. Ważniejsze zdrowie.. Boję się teraz o jutro i inne, a co dopiero jechać tam do pracy, na tyle czasu. Chciałabym się stąd wyrwać oczywiście, ale boję się tak zaryzykować. Zauważyłam, że brakuję mi..czułości. Takiej prawdziwej, z chłopakiem. Chciałabym, ale oczywiście nie wyjdzie nic z tego.. Na razie muszę sobie wszystko poukładać, wrócić do siebie.. Tylko ile jeszcze to będzie trwać? Powoli tracę nadzieję.. Dziś mam talent, chyba kolacji nie będę jeść. Albo jedną kromkę. Muszę trochę zrzucić.. Justyna mi dziś napisała że nie może się spotkać i jutro też, a ja już od razu wymyśliłam sobie że tylko się wykręca, że nie chcę się pokazywać z kimś takim jak ja. Co znowu pokazuję, że źle ze mną.. W poniedziałek konkurs z angielskiego. Mam nadzieję, że jakoś sobie poradzę. Bo przecież wyjścia nie mam. Byle tylko znowu nie nasuwały się myśli, że jestem nienormalna.

piątek, 23 listopada 2012

piątek wieczorem

Już jestem w innym stanie. Nie wierzę, że to się tak może momentalnie zmienić. Co ja przeżywam, trudno opisać.. Opiszę szybko co zdarzyło się wczoraj, pomijając moje koszmarne myśli. W Carrefourze chciałam wpłacić pieniądze we wpłatomacie, 300 zł. I wciągnęło mi kartę i pieniądze.. Nie wiedziałam już co robić, byłam z Domą na szczęście. Zadzwoniłam pod numer obsługi klienta, czekałam na wolną linię, zrobiłam jak kazał operator, ale mimo wszystko karta dalej nie wyszła, ani pieniądze. Zadzwoniłam jeszcze raz. Kazali mi zwrócić się z tym do banku, i złożyć reklamację.. Martwiłam się trochę, że odzyskanie będzie trudne, bo konto mam w mbanku, więc wszystko przez internet...a to sporo dla mnie, 300 zł, w dodatku ciężko zarobione. Jak wróciłam okazało się że mam to na koncie.. Przelałam na Arka konto. Więc z Arkiem zadzwoniłam do tego banku i zastrzegłam tamtą kartę, i zamówiłam nową. To wczoraj. A dziś, pomimo tego że znów poczułam się całkowicie inna od innych, inne ruchy, zachowanie, myślenie..Widziałam też Piotrka, i on na mnie też chyba chwilę patrzył. Była jedna sytuacja dziś wieczorem. Angelika mnie wkopała, i musiałam wyjść przed klatkę do Piortka i Krzyśka, i dałam im swoją wódkę, tą od Dominiki. I tak była otwarta, a ja bym jej nie wypiła. Chwilę gadałam z nimi. Było okey. Piotrek mnie gdzieś zapraszał, coś tam mówił że już tyle tu mieszkam a mnie nie zna, i inne. Wszystko byłoby naprawdę okey, gdyby nie te uczucia które chcą nade mną zapanować. Wiem, że potrafię sama decydować o tym co robię. Mam własną wolę.. Chociaż ciało się nawet buntuję.. Wszystko wydaję się być inne. być może tylko wydaję.

piątek

nie mam czasu już napisać. było dziwnie, i to jak.
beznadziejne uczucia wróciły. totalnie. nie radzę sobie z tym. taka rezygnacja. nawet pisać mi się nie chcę. Nie piszę.. Czekam aż minie, jak zawsze.

czwartek, 22 listopada 2012

czwartek pełen goryczy

Znowu nie spałam w nocy zbyt dobrze.. Rano zaczęło padać, ja się zastanawiałam czy wstać w ogóle, czy to ma sens. Ale zaraz potem zobaczyłam smsa od Justyny, przypomniałam sobie że mam po co żyć.. Wstałam, poszłam coś zjeść. Jednak gdy jadłam zrobiło mi się chwilowo niedobrze, i musiałam chwilę odczekać by znów ugryźć. Ledwo zjadłam tą bułkę. Wybrałam się do dyskontu, było wiele ludzi, ale nie przejmowałam się. Poszłam niewymalowana i nieogarnięta,i grzebałam jak jakieś zwierzę, by tylko coś upatrzyć. Znalazłam dość dużo rzeczy. Wyszłam, po drodzę spotkałam Domę B i dowiedziałam się, że mamy na wcześniej niż myślałam. Szybko doszłam do domu i się zbierałam, chciałam się jakoś ogarnąć bo wyglądałam strasznie. Włosy niewyprostowane, nieumyte, bo wieczorem myślałam że jakoś wytrzymają jeszcze jutro, niewymalowana, nieumyte zęby. Jakoś zdążyłam i wyszłam, nie spóźniłam się. W szkole jak zwykle dziwnie, bardzo dziwnie się czułam. Szczególnie z tym chodzeniem, że chodzę sztywno, ale że jestem gdzieś brudna, mokra, lub że nie dam rady przejść przes korytarz. Do tego dochodzi to, że czuję że przytyłam! Jestem gruba, mam gruby brzuch szczególnie, i twarz okropną.. Nie wiem, jak mam się malować by było lepiej. Jeszcze jakieś syfy mi wyskoczyły. A najlepsze, że nikt nie widzi chyba zmian, więc czuję jakbym cały czas była taka.. A przecież to nieprawda. Dawniej było inaczej.. Czułam się dobrze, normalnie zasypiałam, jadłam, uczyłam się, chodziłam swoimi drogami ale nie bałam się że zaraz mnie weźmie jakieś uczucie i nie przeżyję.. Teraz zdaję się, jakby każdy mnie widział taką. A wiem, że dawniej tak nie było. Teraz w niektórych momentach nawet nie patrzę na ludzi, ale widzę, czuję, że robię coś inaczej niż reszta. Być może to nic złego, ale to mi przeszkadza w życiu. Dalej nie mam okresu! To przez tą cholerną depresję? Dlaczego nie mogę normalnie żyć, tylko ciągle nurtują mnie śmieszne wręcz pytania. Teraz drapię się po włosach, jakby odruchowo. No żal po prostu. Widziałam się w lusterku, nie podobam się sobie. Nie mogę na siebie patrzeć. Z Dominiką mam iść do Carrefoura o 18. Pójdę, ale nie wiem co z tego wyjdzie.. A we wtorek do lekarza. I tu kolejny problem, bo nie mam pojęcia co mu powiem. Bo jak mam określić ten stan, w którym się obecnie znajduję? Dla mnie on normalny nie jest.. Tylko jak mu to uświadomić, żeby zrozumiał. Jutro sprawdzian z biologii. Jeszcze jutro szkoła, i chwila przerwy.. A potem w kółko ten sam schemat. Co za życie..

środa, 21 listopada 2012

zły moment

W nocy nie mogłam zasnąć, znów dziwnie się czułam, przypominałam sobie ciągle coraz to nowe wydarzenia. Te złe, jak i dobre. Wstałam, zjadłam, byłam na rynku z Angeliką. Czułam się dobrze! Kupiłam torbę nową, brązową. Z dobrą myślą szłam do szkoły.. Monika mi pisała, czy będę. Na biologii było dobrze, naprawdę mogę to przyznać. Potem na polskim też nie najgorzej, tylko dostałam złe oceny.. 1 z kartówki z "Lalki", i wyjątkowo źle poszło mi czytanie ze zrozumieniem, dostałam 2. To chyba najgorsza ocena jak dotąd z takiej pracy. Jednak gdy przypomnę sobie jak się wtedy czułam pisząc to, to i tak nie spodziewałam się pozytywnej. Na drugim polskim już zaczęły się myśli, np o wfie, i jak ja to zaliczę, tą cholerną ławkę. Zaczęły mi się znów nogi trząść jak szłam.Nie panuję nad tym po prostu!Nagle się pojawia, i wtedy wydaję mi się że wszyscy to widzą. I pewnie tak jest.Była kartkówka z zasad piłki ręcznej. Nic nie napisałam dosłownie, nic. A ławka? Tragicznie mi to poszło, bałam się wejść na tą ławkę bo czułam na sobie wzrok innych, i wiedziałam że będę wyglądać sztywno i jak idiotka, chociaż starałam się skupić na zadaniu. Chyba najsłabiej mi poszło, słabiej niż innym. Trzęsłam się, nie utrzymałam się. Jednak nie widziałam, żeby ktoś na to patrzył czy coś. Jednak potem jak graliśmy w siatkę, czułam się już sztywno i bałam się coś zrobić, choćby odbić piłkę, bo się wygłupie, bo moje ręce inaczej ją odbiją niż kogoś innego.. Tak było, cholera. Potem wychowanie rodzinne. Znowu czułam się jak wyrzutek, ale słabiej to odczuwałam. Wracałam ze szkoły, byłam w centrum. Znowu lipa! Przy kasie nie mogłam znaleźć portfela. Niech to szlag! A potem jeszcze odrzuciło mi kartę. Było mi głupio lekko,że tak powiem. Znowu wyszłam zrezygnowana. Po drodze ze szkoły wstąpiłam do kościoła. Jak wyszłam, spotkałam Ilonę, uśmiechnęła się i poszła. Wróciłam do domu i poczułam się znowu taka beznadziejna, bez celu. Na dodatek wywiadówka, i oceny naprawdę nie najlepsze. Takich nie miałam już dawno. Znowu jakby nie czułam apetytu, i czułam obojętność, przeradzającą się w smutek. Ja nic z tego nie rozumiem. Pogodziłam się z Justyną, wiem, że mam przyjaciół, że jestem coś warta, a jednak coś mi w tym przeszkadza! Dalej nie mam okresu. Nie mam apetytu często, a w nocy nie śpię normalnie. Dziś zamierzam się pouczyć.. I coś zjeść. I jakoś przeżyć z dobrą myślą.

wtorek, 20 listopada 2012

jak to wtorek

Wstałam, w nocy dziwnie się czułam, nie mogłam zasnąć, myśli też wracały. W nocy pisałam z Pawłem i pisał mi że chciałby mnie pocałować, i inne takie. Czułam się na zmianę, raz miło, raz beznadziejnie, bo wiedziałam że jakby doszło do takiej sytuacji ja bym uciekła, a potem przeżywała. Rano czułam się dziwnie także, ale nie najgorzej. Zjadłam kromki, wypiłam tabletkę, i zbierałam się do przedszkola. Justyna już czekała na przystanku. Szybko dosyć zleciało, a ja czułam się nienajgorzej, chociaż trochę prześladował mnie znów te myśli. Zastanawiałam się czy wstanę, i o takich rzeczach o których człowiek nawet nie powinien się zastanawiać. Zjadłyśmy i poszłyśmy. Potem z Arkiem pojechałam po buty, do Malibu a potem do Pystyni. Też już w aucie wpadłam w nieco dziwny stan. W Pustyni kupłiam buty zimowe, podobały mi się i Arkowi też. Jeszcze szalik i dwa biustonosze. Ja jestem tego zdania, że po prostu za dużo myślę o tym, o czym nie powinnam.. Przecież to smieszne, mieć takie lęki. Ja to wiem, że nie ma się czego obawiać, a jednak mimowolnie się boję. Dziwne uczucie. Będę walczyć do końca. Zaraz się spotykam z Justyną. Cieszę się, bardzo.

poniedziałek, 19 listopada 2012

Czas zacząć

Zaczynam. To tylko mój blog. Nikt o nim nie będzie wiedział. Nie ważny wygląd. Nie musi nikt czytać. Ważne, żebym napisała o tym, co mnie męczy. Kopiuję notkę z dnia 17.11.12 z innego bloga.

szybko opisuję dzisiejszy dzień. Wstałam, w nocy jakoś dziwnie było, nie spałam chyba i budziłam się. Rano czułam się inaczej.. trochę lęku znów, że sobie nie poradzę.. Zjadłam, miałam apetyt. Potem wybrałam się do sklepu, byłam w tym nowym obok otwartym, z bielizną, ale drogo. Potem na rynku kupiłam 6 par skarpet. W pepco 3 pary majtek i biustonosz. Potem byłam w dyskoncie, kupiłam spodnie dresowe adidas za 2 zł, następnie byłam w innym dyskoncie, znalazłam coś ale okazało się za drogie, poszłam do kolejnego, ale nic nie kupiłam. Gdy szłam, znowu ogarnęło mnie to jak dla mnie przyjemne uczucie. Jakby nieopisana siła, i poczucie że jestem czegoś warta, że nie ważne to, jak wyglądam, co o sobie myślę, że mam prawo do życia. Trwało to chwile. Wróciłam, prałam ciuchy. Potem zjadłam kilka naleśników. Poszłam z Domą na tamę, i do biedronki. Już tam na tamie poczułam się znów dziwnie. Jakby zawsze było tak. Jakbym zawsze była taka, inna, i już do tego przywykłam.. Myślami byłam częściowo gdzie indziej, i jakby chciałam być już gdzie indziej, być może sama.. Potem gdy już się rozstałyśmy, jednak zmieniłam zdanie i chciałam jeszcze coś zrobić, ale skończyło się jak zwykle- wróciłam do domu i zasiadłam przed komputerem. Często piszę z Pawłem. On mi piszę, że mu się podobam.. Coraz częściej. A przecież ja jestem brzydka.. Czuję, że przytyłam, chociaż każdy mnie poznaję i nie widzi pewnie żadnych zmian. Więc albo zawsze taka brzydka i gruba byłam, albo to tylko moje wyobrażenie. Bo skoro Bartkowi się wtedy spodobałam, i może Piotrkowi, i Rafałowi, i Piotrkowi, i paru innym, to chyba coś znaczy..Albo i nie. Muszę w końcu napisać do Justyny. To powinno być postanowienie numer jeden. I odzyskać kontakt z Honką. I Natalią.. I jakoś przeżyć.

To było przedwczoraj. Teraz jest inaczej!
Wczoraj poszłam do Justyny. Napisałam list, płakałam przy tym. Jak ją zobaczyłam, też się rozpłakałam. Szłyśmy pod rękę, ona pytała ciągle co się stało. Nie byłam w stanie wydusić nic. Dałam jej ten list. Potem się trochę uspokoiłam, pogadałyśmy. Poczułam ulgę, jednak jeszcze nie taką, jaką poczułam, kiedy napisała mi smsa. W skrócie, że jest na mnie zła że jej nie powiedziałam... ale że mi wybacza, bo mnie kocha. I że jesteśmy przyjaciółkami i już tak będzie, nic tego nie zmieni. Poradzimy sobie z tym razem.
Te słowa wystarczyły, żebym poczuła się momentalnie inaczej. Dziś w szkole pierwszy raz było okey! Nie przejmowałam się niczym, szłam przez korytarz bez stresu, spojrzenia były dla mnie niczym, nie czułam się jakaś piękna ale nie czułam się gorsza. Nie czułam lęku, mogłam normalnie gadać o wszystkim, myśleć o wszystkim. Było świetnie. Może właśnie trzeba było czasu, by to się stało. Teraz czuję się nieco gorzej, ale i tak dobrze. Dobrze, można tak to ująć! Teraz tylko się ogarnąć. Powoli wszystko wróci do normy.