czwartek, 31 stycznia 2013

nie wiem co się ze mną dzieje!

Co za dzień... nic nie ogarniam ;((((
Jak to możliwe, ja się pytam?
co ja zrobię.
co mam robić?
to wszystko jest dziwnie, nie do opisania....
a ja mam DOŚĆ. :(

wtorek, 29 stycznia 2013

No i dziwnie się czuję. Sama nie wiem dlaczego. Dziś było całkiem, całkiem fajnie! Wieczorem mnie tylko coś wzięło, nie wiem co. Senność, jakoś się boję czegoś.. zaraz muszę coś zrobić, by to minęło. Bo po co o tym znowu myślę? Nawet nie chce mi się już myśleć o tym. To męczące. Są ważniejsze sprawy na głowie. Matma, angielski, polski jutro. No i nadal trwają poszukiwania.. hmmm. Chcę tego. Mimo wszystko. Już nawet chyba mija :) I hope so.

niedziela, 27 stycznia 2013

nie ogarniam nic

Przeżywam dzień, kiedy nic nie ogarniam. Nie wiem, ale jest lepiej. Wszystko mogę, jeśli chcę. Nie będę taka, jak one.
Chcę mieć chłopaka. Chcę się dobrze uczyć. Chcę coś osiągnąć. Nie chcę stracić tego, co mam, jaka byłam.
Gadałam z Konradem na skype. Okazał się idiotą.
Dobra, trzeba ogarnąć jutro..
Czego mam taką chęć i odwagę teraz?
Idę spać.

czwartek, 24 stycznia 2013

senność?

Zacznę od rana. Dziś wstałam, i strasznie chciało mi się wymiotować znów. Przyjęłam to jednak ze spokojem, usiadłam na chwilę, próbowałam sobie powtarzać, że to tylko teraz, bo ostatnio tak mam z rana. Zjadłam, wypiłam tabletkę itd, poszłam do szkoły. Było dosyć okey, o wiele mniej lęków, pojawiały się ale przelotnie i dość słabe. Dalej dużo myślę o tym, że chciałabym kogoś mieć, kto zmieniłby coś w moim życiu. W szkole widziałam parę osób, które mnie zaciekawiły, ale przecież i tak nic z tym nie zrobię.. Znowu zaczynam czuć coś do Piotrka.. a przynajmniej czuć się jakoś inaczej. To nic silnego. Dalej czuję się..bardzo dziwnie. Dziś gotowaliśmy, już jakoś coraz mniej chętnie to robię. Róże karnawałowe. Wyszły dosyć dobre. W grupie jakoś inaczej się czuję, w ogóle w szkole. Raz mam gdzieś wszystkich, ich opinie, a raz każdy mój ruch jest przemyślany, by źle nie wypaść. I tak wiem, że nie chcę z nikim z klasy utrzymywać jakiegoś większego kontaktu. Dziś wypiłam trochę wina, bo są urodziny taty. A już mój mózg sobie wmawia, że to mi zaszkodziło, bo biorę leki. Wypiłam dosłownie troszeczkę, dwa łyki. Tylko dlaczego tak chce mi się spać, czy coś? Mam się uczyć, i zaraz to zrobię, ale jak na razie to czuję że powinnam się położyć, bo jakoś wykończona jestem. Jeszcze jutrzejszy dzień, i weekend. Planuję zdjęcia. Ostatnio są gorsze, choć mam lepszy aparat.. Nie jestem z nich zadowolona, co z resztą widzą też inni. Muszę bardziej się do tego przyłożyć. I poznać lepiej ten aparat.
Byle do jutra, 13 15.

wtorek, 22 stycznia 2013

tylko prawda

Znowu dziś psychiatra. Rano było mi trochę niedobrze, nie miałam ochoty wstawać. Jednak wstałam i poszłam na praktyki. Na praktykach znowu jakieś myśli, że mogę coś zrobić Justynie, kiedy będzie ze mną sama, że może mam na to ochotę.. Czuję się jakbym była pozbawiona uczuć. Nie chcę mi się nawet walczyć. Nie potrafię docenić tego, co mam. Ciągle mi czegoś brakuję.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

kochana Justyś!

Jak bardzo dziękuję, że Cię mam.. Nie wiem nic, dlaczego żyję, po co żyję, jak będę żyć.. Wiem jedno: że mnie nie zostawisz. Nie rozumiesz moich problemów, ale starasz się mi pomóc.. chociaż nie możesz. Wytrwamy! Nie mogę zawalić znowu.
Zaraz idę spać. Jestem..wykończona. Łzy mi lecą na prawo i lewo. Jutro znowu psychiatra. I dobrze, muszę walczyć. Chociaż w sumie nie wiem, co mu powiem.. muszę prawdę.

niedziela, 20 stycznia 2013

nie wiadomo gdzie lepiej, co dalej

Wczoraj nie pisałam, a dzień zleciał dość znośnie. Rano obudziłam się z mniejszymi zakwasami, no i rano miałam iść z Dominiką na tamę, porobić zdjęcia. Wybrałyśmy się mimo ciągłych opadów śniegu, pierwszy raz byłam tam w zimie. Piękny widok, porobiłam wiele zdjęć, chociaż nie wiem czy to, o co mi chodziło.. Przez ten czas czułam się dosyć dobrze, chociaż smutek towarzyszył mi cały czas. Jakby tak musiało być. Byłyśmy w biedronce, a potem poszłyśmy usiąść na trybunach na basenie, by się ogrzać i odpocząć. Zapragnęłam na chwilę znaleźć się w wodzie, popływać, widząc tamtych ludzi w basenie. Potem na trybuny przyszło trzech chłopaków, z których jeden często patrzył w moją stronę, co udało mi się wychwycić. Udawałam, że tego nie widzę i starałam się wyglądać na zajętą rozmową. Potem jak wychodziłyśmy widziałam przez szybę, że odwrócił się w moim kierunku. Jednak wyszłyśmy, i zapewne długo nie pozostanie to w mojej pamięci. Tak bardzo chcę poznać kogoś, kto mnie zrozumie, będzie umiał pocieszyć, nauczy walczyć, żyć.. A zaprzeczam samej sobie, bo gdy już się pojawia okazja, ogarnia mnie lęk i się wycofuję. Sytuacja w domu jest dla mnie niepojęta. Odezwę się, jak przyjdę z kościoła.

piątek, 18 stycznia 2013

piątek, nudny, szary, ale poprawa minimalna?

Obudziłam się z dziwnym uczuciem, jakby było mi niedobrze. Nadal zakwasy, lecz trochę mniejsze. Już się przyzwyczajam, że rano się źle czuję.. i tak sobie tłumaczyła, że to tylko rano. Miałam też biegunkę. I jak weszłam do dużego pokoju, zobaczyłam Huberta śpiącego, to mnie jakiś lęk ogarnął, że coś mu zrobię.. Okropne, nie wiem w ogóle skąd się takie coś bierze. Zjadłam śniadanie, i miałam problem z połknięciem magnezu, bo to trochę większa tabletka, i zrezygnowałam. Uczucie dziwności towarzyszy mi cały czas. A w szkole? Nic ciekawego, chociaż czułam się niezbyt dobrze. Na każdej lekcji skupiałam się na tym, czy mnie zapyta, czy będę musiała wstać, czy cokolwiek. Było coraz bliżej matmy. Bardziej się bałam, po ostatnio ciągle bierze mnie do tablicy. I niewyobrażalnie, znowu mnie wzięła! Jakiś trzeci lub czwarty raz pod rząd, a ja jak zwykle zrobiłam z siebie idiotkę. Dobrze, że to nie na ocenę, bo zamiast się skupić, ja myślałam o lękach, a jak zorientowałam się, że mam przeczytać treść zadania na głos, to się przeraziłam... Głupie, lecz prawdziwe. I tak cały czas, nawet na angielskim już się nie wypowiadam, milczę, chociaż doskonale wiem wszystko. A jak już nie mam wyboru, jak mamy między sobą mówić, to jakoś nie czuję tej swobody, co kiedyś. Napięcie towarzyszy mi cały czas, we wszystkim. Nie licząc, że po schodach chodziłam jak ułomna, z tymi zakwasami, czy czym to.. Mój mózg już zaczyna się zastanawiać czy to nie zakwasy, tylko coś innego. Poczekam, zobaczę.. Nawet jak spodziewaliśmy się dziś księdza, czy wyszłam do biblioteki, ciągle rozmyślałam nałogowo, czy dam radę się odezwać, jak zabrzmi mój głos..To już jakaś obsesja, nie może tak być. Cieszę się mimo wszystko na jutro. Idę na tamę, wezmę aparat. <3 Zaraz idę spać. Zmęczona, jak kto zwykle po każdym dniu. Jutro trochę dłużej pośpię.

czwartek, 17 stycznia 2013

bez większych lęków, nowy lek

17 styczeń 2013- zmieniłam lek z Mozarin na Xetanor. Rano napad ciepła, zawroty głowy, ogólnie dziwny stan, poszłam do szkoły. Rano zjadłam aż całą bułkę, i dziś cały dzień mam apetyt, nadal mam ochotę zjeść wszystko, co pod ręką. Obudziłam się też ze strasznymi zakwasami, aż chodzenie mnie męczy, nie mogę zgiąć nóg, ale mimo że moje myśli już krążyły, że to przez lek, to wiem, ze tak naprawdę to po wczorajszym wfie. Na dzisiejszy nie poszłam. Ogólnie nastawiona raczej na plus, jakby - jestem dziwna, trudno, nie muszę być jak wszyscy. I tak naprawdę stałam się obserwatorem, i wiele ludzi nie jest godnych znajomości, z mojej klasy choćby. Po co mi tak zależy, by mnie lubili? By się przy nich nie ośmieszyć? Skoro tak naprawdę to oni są mało wartościowi, chociaż może mi się tak wydaję, bo moje problemy mnie wiele nauczyły, dalej uczą. I nie jestem już taka, jak dawniej. Nie uśmiecha mi się obgadywać nikogo, bo wiem, że tak naprawdę ten ktoś może mieć problemy, i mogę go tym dobić. Nie wyśmiewam się z nikogo, kto wydaję się inny dla otoczenia. Od dwóch dni mi coraz mniej zależy na ich opinii. I szczerze chciałabym, żeby tak zostało. Wywyższanie się nie jest moją cechą. Szarą myszką też nie jestem, chociaż teraz raczej można tak powiedzieć. Najważniejsze, bym pokonała swoją chorobę, lęki, nauczyła się żyć z Aśką na nowo, zaczęła robić rzeczy, na które mam ochotę, a których jakoś nie mogę zrealizować. Dziś mam nowe nadzieje, bo mam nowy lek.. Obserwuję, czy są jakieś zmiany. Już ją trochę czuję. Zaczęłam też brać 2 tabletki magnezu na dzień, bo jest dobry w nerwicy. Zaraz wyłączam komputer, robię zadanie z matmy, uczę się z historii(sprawdzian), biorę długą gorącą kąpiel, czytałam że pomaga na zakwasy, i idę spać z nadzieją, że rano obudzę się wypoczęta. Chociaż przyzwyczajam się, że rano czuję się bardzo dziwnie. Byle do jutra, a potem może jakieś zdjęcia?
PS- fajna geografia! Dziewczyny z Brazyli, Indonezji i chłopak z Gruzji. 

środa, 16 stycznia 2013

beznadziejność w każdym calu

Nie mam ochoty jakoś tu pisać. Czuję się beznadziejnie.. Nie będę oszukiwać nawet siebie. Czuję, że nie mam nikogo, że moje życie jest nudne, inne od reszty, a ja jestem niezdarna i boję się wszystkiego. Ale co mi uświadomiła Ada.. że tak naprawdę za mój obecny stan odpowiedzialna jest moja własna siostra. I to prawda. Ja wiem, że to prawda. Przez nią tak naprawdę zawsze zaczęły się moje problemy, i rozwinęły się. W zasadzie pierwszy raz tak poczułam się na wyjeździe, i to mnie trochę zastanawia. Nie zmienia to faktu, że przez całe życie męczyłam się z tą sytuacją w domu, z moją siostrą, która całymi dniami wpatrywała się we mnie, nic nie robiła, potrafiła czasem być agresywna, kraść, krzyczeć na tatę, na mnie, mówić i zachowywać się jak dziecko, uważać się za lepszą, nie widzieć swego stanu. A ja musiałam to znosić. Muszę nadal, teraz jeszcze bardziej, bo zachorowała na schizofrenię.. Codzienne obawy, że mi coś zrobi, komuś, czasem przeradzają się w lęki, że to ja kogoś zabiję albo ktoś mnie, szczególnie dotyczy to bliskich. Ja się zamknęłam w swoim świecie, wycofałam się ze wszelkich sytuacji, przyjemności, stałam się samotniczką, ciągle przygnębioną, bojącą się wszystkiego, z napadami paniki, lęków, natrętnymi myślami, z fobią społeczną, z przekonaniem, że jestem już inną osobą, i taką zostanę. Mało napisałam. Napiszę więcej może później, bo idę do psychologa. A potem do psychiatry..

piątek, 11 stycznia 2013

nowe emocje

Nie wiem jak opisać to.. to jak się czuję. Jakbym była nienormalna? Najwyraźniej.. Moja psychika się buntuję, a było już tak.. dobrze. Kolejne, nowe absurdalne lęki, które chodzą mi po głowie, zamiast myśleć o sprawach ważnych. Ja i schizofrenia? To, że ma ją moja siostra, nie oznacza, że ja też mam, lub będę mieć! Dużo mnie niepokoi, ale wiem też, że to w dużym stopniu celowo robię, podświadomie.. Przejdzie mi ten stan, tylko na to czekam. Nie pozwolę, by to mnie..zniszczyło. Sprawa Niemiec nadal nie rozwiązana.. chociaż było stanowcze tak w środę, a wczoraj stanowcze nie. Coś mnie blokuję, to wszystko. Te lęki, które nie powinny się pojawić! Pewnie wyjdzie na to, że nie pojadę.. a świadomość zostania tutaj też nie jest dobra. Strach mnie paraliżuję, nie wiem dlaczego.. zapewne kiedy skończę to pisać, zagram w jakąś grę, by, tradycyjnie, odciągnąć myśli od tego, co nieuniknione..
Mam aparat! Wróciłam do zdjęć. Powinnam być zadowolona, i jestem, ale coś mi odbiera tą radość. Cholerna choroba? Precz z nią. Ja będę walczyć, nie dam się własnemu.. umysłowi. Nie mogę. Czego się boję? Że mnie ona zabije, albo ktoś inny? Że ja komuś coś zrobię? To przecież bzdura, która tylko siedzi w mojej chorej głowie. Ta cała sytuacja.. nie czuć się dobrze we własnym domu! I tego nie pokazywać, ukrywać, co wraca, bo dawniej tak robiłam, i nic z tego dobrego nie wyszło. A teraz czuję się nienormalna, lewe ruchy, myślenie. A tak nie jest? Przecież tak nie jest. Nie będę tak myśleć.. Chcę być nawet dla siebie normalna.. proszę o tak wiele?
Idę spać.. usnę, to wiem. Znowu jakiś dziwny, chory sen? Proszę nie.