piątek, 18 stycznia 2013
piątek, nudny, szary, ale poprawa minimalna?
Obudziłam się z dziwnym uczuciem, jakby było mi niedobrze. Nadal zakwasy, lecz trochę mniejsze. Już się przyzwyczajam, że rano się źle czuję.. i tak sobie tłumaczyła, że to tylko rano. Miałam też biegunkę. I jak weszłam do dużego pokoju, zobaczyłam Huberta śpiącego, to mnie jakiś lęk ogarnął, że coś mu zrobię.. Okropne, nie wiem w ogóle skąd się takie coś bierze. Zjadłam śniadanie, i miałam problem z połknięciem magnezu, bo to trochę większa tabletka, i zrezygnowałam. Uczucie dziwności towarzyszy mi cały czas. A w szkole? Nic ciekawego, chociaż czułam się niezbyt dobrze. Na każdej lekcji skupiałam się na tym, czy mnie zapyta, czy będę musiała wstać, czy cokolwiek. Było coraz bliżej matmy. Bardziej się bałam, po ostatnio ciągle bierze mnie do tablicy. I niewyobrażalnie, znowu mnie wzięła! Jakiś trzeci lub czwarty raz pod rząd, a ja jak zwykle zrobiłam z siebie idiotkę. Dobrze, że to nie na ocenę, bo zamiast się skupić, ja myślałam o lękach, a jak zorientowałam się, że mam przeczytać treść zadania na głos, to się przeraziłam... Głupie, lecz prawdziwe. I tak cały czas, nawet na angielskim już się nie wypowiadam, milczę, chociaż doskonale wiem wszystko. A jak już nie mam wyboru, jak mamy między sobą mówić, to jakoś nie czuję tej swobody, co kiedyś. Napięcie towarzyszy mi cały czas, we wszystkim. Nie licząc, że po schodach chodziłam jak ułomna, z tymi zakwasami, czy czym to.. Mój mózg już zaczyna się zastanawiać czy to nie zakwasy, tylko coś innego. Poczekam, zobaczę.. Nawet jak spodziewaliśmy się dziś księdza, czy wyszłam do biblioteki, ciągle rozmyślałam nałogowo, czy dam radę się odezwać, jak zabrzmi mój głos..To już jakaś obsesja, nie może tak być. Cieszę się mimo wszystko na jutro. Idę na tamę, wezmę aparat. <3 Zaraz idę spać. Zmęczona, jak kto zwykle po każdym dniu. Jutro trochę dłużej pośpię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz