środa, 16 stycznia 2013
beznadziejność w każdym calu
Nie mam ochoty jakoś tu pisać. Czuję się beznadziejnie.. Nie będę oszukiwać nawet siebie. Czuję, że nie mam nikogo, że moje życie jest nudne, inne od reszty, a ja jestem niezdarna i boję się wszystkiego. Ale co mi uświadomiła Ada.. że tak naprawdę za mój obecny stan odpowiedzialna jest moja własna siostra. I to prawda. Ja wiem, że to prawda. Przez nią tak naprawdę zawsze zaczęły się moje problemy, i rozwinęły się. W zasadzie pierwszy raz tak poczułam się na wyjeździe, i to mnie trochę zastanawia. Nie zmienia to faktu, że przez całe życie męczyłam się z tą sytuacją w domu, z moją siostrą, która całymi dniami wpatrywała się we mnie, nic nie robiła, potrafiła czasem być agresywna, kraść, krzyczeć na tatę, na mnie, mówić i zachowywać się jak dziecko, uważać się za lepszą, nie widzieć swego stanu. A ja musiałam to znosić. Muszę nadal, teraz jeszcze bardziej, bo zachorowała na schizofrenię.. Codzienne obawy, że mi coś zrobi, komuś, czasem przeradzają się w lęki, że to ja kogoś zabiję albo ktoś mnie, szczególnie dotyczy to bliskich. Ja się zamknęłam w swoim świecie, wycofałam się ze wszelkich sytuacji, przyjemności, stałam się samotniczką, ciągle przygnębioną, bojącą się wszystkiego, z napadami paniki, lęków, natrętnymi myślami, z fobią społeczną, z przekonaniem, że jestem już inną osobą, i taką zostanę. Mało napisałam. Napiszę więcej może później, bo idę do psychologa. A potem do psychiatry..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz