poniedziałek, 19 listopada 2012

Czas zacząć

Zaczynam. To tylko mój blog. Nikt o nim nie będzie wiedział. Nie ważny wygląd. Nie musi nikt czytać. Ważne, żebym napisała o tym, co mnie męczy. Kopiuję notkę z dnia 17.11.12 z innego bloga.

szybko opisuję dzisiejszy dzień. Wstałam, w nocy jakoś dziwnie było, nie spałam chyba i budziłam się. Rano czułam się inaczej.. trochę lęku znów, że sobie nie poradzę.. Zjadłam, miałam apetyt. Potem wybrałam się do sklepu, byłam w tym nowym obok otwartym, z bielizną, ale drogo. Potem na rynku kupiłam 6 par skarpet. W pepco 3 pary majtek i biustonosz. Potem byłam w dyskoncie, kupiłam spodnie dresowe adidas za 2 zł, następnie byłam w innym dyskoncie, znalazłam coś ale okazało się za drogie, poszłam do kolejnego, ale nic nie kupiłam. Gdy szłam, znowu ogarnęło mnie to jak dla mnie przyjemne uczucie. Jakby nieopisana siła, i poczucie że jestem czegoś warta, że nie ważne to, jak wyglądam, co o sobie myślę, że mam prawo do życia. Trwało to chwile. Wróciłam, prałam ciuchy. Potem zjadłam kilka naleśników. Poszłam z Domą na tamę, i do biedronki. Już tam na tamie poczułam się znów dziwnie. Jakby zawsze było tak. Jakbym zawsze była taka, inna, i już do tego przywykłam.. Myślami byłam częściowo gdzie indziej, i jakby chciałam być już gdzie indziej, być może sama.. Potem gdy już się rozstałyśmy, jednak zmieniłam zdanie i chciałam jeszcze coś zrobić, ale skończyło się jak zwykle- wróciłam do domu i zasiadłam przed komputerem. Często piszę z Pawłem. On mi piszę, że mu się podobam.. Coraz częściej. A przecież ja jestem brzydka.. Czuję, że przytyłam, chociaż każdy mnie poznaję i nie widzi pewnie żadnych zmian. Więc albo zawsze taka brzydka i gruba byłam, albo to tylko moje wyobrażenie. Bo skoro Bartkowi się wtedy spodobałam, i może Piotrkowi, i Rafałowi, i Piotrkowi, i paru innym, to chyba coś znaczy..Albo i nie. Muszę w końcu napisać do Justyny. To powinno być postanowienie numer jeden. I odzyskać kontakt z Honką. I Natalią.. I jakoś przeżyć.

To było przedwczoraj. Teraz jest inaczej!
Wczoraj poszłam do Justyny. Napisałam list, płakałam przy tym. Jak ją zobaczyłam, też się rozpłakałam. Szłyśmy pod rękę, ona pytała ciągle co się stało. Nie byłam w stanie wydusić nic. Dałam jej ten list. Potem się trochę uspokoiłam, pogadałyśmy. Poczułam ulgę, jednak jeszcze nie taką, jaką poczułam, kiedy napisała mi smsa. W skrócie, że jest na mnie zła że jej nie powiedziałam... ale że mi wybacza, bo mnie kocha. I że jesteśmy przyjaciółkami i już tak będzie, nic tego nie zmieni. Poradzimy sobie z tym razem.
Te słowa wystarczyły, żebym poczuła się momentalnie inaczej. Dziś w szkole pierwszy raz było okey! Nie przejmowałam się niczym, szłam przez korytarz bez stresu, spojrzenia były dla mnie niczym, nie czułam się jakaś piękna ale nie czułam się gorsza. Nie czułam lęku, mogłam normalnie gadać o wszystkim, myśleć o wszystkim. Było świetnie. Może właśnie trzeba było czasu, by to się stało. Teraz czuję się nieco gorzej, ale i tak dobrze. Dobrze, można tak to ująć! Teraz tylko się ogarnąć. Powoli wszystko wróci do normy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz