środa, 5 grudnia 2012

koszmarny dzień :(

Jest bardzo, bardzo źle. Piszę to całkiem szczerze.. Nie wiem, co się dzieję. Taki wielki, ogarniający lęk.. Przed czym? Nie wiem do końca.. Przed wszystkim. Nie poznaję siebie. Boję się teraz chyba bardziej, bo tata mówił że Aśka wraca.. Ale nie wiem czy tu tkwi problem. Boję się wszystkiego, bo wydaję mi się że wszystko do mnie wróci w najmniej spodziewanym momencie. Potrafię o tym nie myśleć, ale jak o tym nie myślę to też się obawiam, że nie poradzę sobie w jakiejś sytuacji. Zmuszam się chodzić do szkoły, ale dziś była juz przesada.. Znowu poczułam się tak bardzo źle! Na tym spotkaniu. Miałam lęki, trzymając w ręku kawę nie wiedziałam w pewnych momentach co z nią zrobić, nie wiedziałam już jak mam siedzieć, bo może ktoś się na mnie patrzy, z resztą wystarczyło że ja się tak czułam..Gdy ja się tak czuję wydaję mi się że to widać. Potem zaczęła się panika, że się posikam, lub nie dam rady wstać, co dopiero jeśli zapyta mnie na matmie.. Miała być kartkówka ale nie było. Nie zapytała mnie. Jednak była też dość stresująca sytuacja, bo jestem dyżurną, a tak cholernie bałam się wstać i zmazać tablicę. Dziewczyny za mnie mazały. Dopiero pod koniec lekcji zmusiłam się wstać, nie patrzeć się na klasę, tylko zmazać, zrobić swoje, i usiąść. Tak zrobiłam. Cały czas po prostu nie mogę uwierzyć, że to wszystko się dzieje. Jeszcze w niedzielę czułam się normalne, dobrze, miałam plany, myślałam o wyjeździe do Niemiec, jeszcze w sobotę byłam w kinie i było świetnie. Teraz w nocy się bałam, że tak jak Aśka wstanę.. To wszystko przez tą sytuację.. Już i tak było ze mną źle, a na dodatek kiedy wróciłam, takie coś.. I nie wiem co gorsze! Martwię się że coś komuś zrobię, lub że jak ona wróci to tego nie przeżyję.. Nie mówię o tym nikomu, i to chyba mój błąd.. Mam przyjaciół, którzy się o mnie martwią. Nie wiedzą znów o niczym.. Ale jak im o tym powiedzieć?Miałam taki dobry humor, wszystko wskazywało na dobrą drogę.. A znowu się to zaczęło. Ile to jeszcze potrwa? I ile jeszcze będę umiała udawać i z tym żyć? Czy jeszcze kiedyś wrócę do normy? Proszę, niech to się skończy.. Zajęłam 3 miejsce w konkursie z angielskiego, a nawet nie potrafię się tym cieszyć, dzielić... Z tatą i rodziną też mało rozmawiam. Źle się dzieje. Moje życie nie jest takie jak innych. Ja się cholernie staram, zmuszam do tego, by być silną! Czasami też chciałabym przeleżeć cały dzień, mieć wszystko gdzieś.. Ale nawet to mi nie wychodzi.. Chodzę do szkoły pomimo koszmarnego stanu psychicznego, wysłuchuję tych 'problemów' innych, staram się uczyć, robić wszystko, jak trzeba, dlaczego mnie to spotyka? Wiem, że mam grzeszki.. Ale ludzie, jestem chyba najbardziej normalną i pilną osobą, nie buntuję się, chodzę do szkoły z własnej woli, uczę się z własnej woli, bo nikt mnie z tym nie pilnuję.. Staram się żyć dla innych choćby, jeśli nie dla siebie. Nie wybieram najprostszych sposobów.. Tylko co z tego, skroro ta choroba, ten stan odbiera mi wszystko? Całą mnie.. Wszystko, co mnie cieszyło! Mam o tym powiedzieć? Muszę. Przyjaciele powinni wiedzieć.. Mam w dupie innych i te koleżaneczki z klasy. Nie pasuję do nich, one do mnie. Z Justyną i Moniką mam dość dobry kontakt, z Anką też. Ale liczą się przyjaciele, prawdziwi. Tylko szkoda mi, że muszą widzieć mnie w takim stanie! Ja już próbowałam, dalej próbuję.. Teraz pisząc to płaczę.. Może to lepiej. Za długo to wszystko trzymam w sobie. Teraz będę mówić o wszystkim.. I pisać. Muszę jakoś przez to przebrnąć. :( Jak ja się nauczę na jutro? Skoro będę się bała wyjśćz ławki.. Tak się boję czegoś.. Muszę dać jakoś radę. Nikt tego za mnie nie zrobi! Czy nikt nie widzi co się ze mną dzieje? Naprawdę aż tak dobrze to ukrywam? Dlaczego nie mogę żyć normalnie, bez strachu przed kolejnym dniem? Dziś gadałam z Magdą. Dobrze mi się z nią rozmawia. Czuję, że mamy dużo wspólnego. Tylko co z tego. Ja nie wiem już co robić, kim jestem, dlaczego znalazłam się w takim momencie życia.. Dlaczego kompletnie nic mnie nie cieszy.. To jest straszne, najgorsze uczucie jakie kiedykolwiek czułam. Potworne, ogarniające umysł a nawet ciało. Absurdalnie źle działające.. Niedługo zacznę do siebie mówić, co już mi się czasem zdarza. I nie wiem co jeszcze. Bo co jeszcze gorszego od tego, przez co już musiałam przejść może być? Boże, proszę, daj mi siłę.. Daj mi szansę, by naprawić błędy.. Daj mi nadzieję, którą powoli tracę. Odezwę się jutro.. Ciekawe, jak będzie. :(

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz